- Jestem zbulwersowany działaniem listonosza w Krakowie, którzy roznosi listy przy ul. Meiera. Dzisiaj (11 lutego) ok. godz. 12 znalazłem na mojej skrzynce pocztowej list polecony adresowany do mnie z widniejącym żółtym potwierdzeniem odbioru po prostu rzucony ot tak sobie - napisał na Alert24 - Przecież ludzie pracujący w Poczcie Polskiej jako listonosze nie mają chyba zielonego pojęcia o swojej pracy! - zżyma się mieszkaniec jednego z krakowskich osiedli.
- Na liście widniał dopisek nie ma takiego numeru mieszkania co jest kpiną, bo jest i skrzynka z moim numerem i jest domofon! Ten list mógł równie dobrze być po prostu wyrzucony do śmieci! - piekli się Alertowicz - Pomyślałem, że im więcej informacji na temat działalności Poczty i jej pracowników będą Państwo mieć , to tym większe wpływ będzie na tych ludzi, którzy za nic mają klientów. Oczywiście skargę do dyrekcji Poczty również napisałem - pisze dalej.
Niejednokrotnie pisaliśmy o tego typu zdarzeniach. Alertowicze listy polecone, ale także korespondencję z banku znajdowali na klatkach schodowych, zostawione na skrzynkach w blokach, w których nie powinny się znaleźć. Jeden z internautów znalazł raz pokaźną paczkę z listami na chodniku .
Tłumaczenie poczty za każdym razem było takie samo - Nie jesteśmy w stanie upilnować wszystkich naszych pracowników. A o dobrych listonoszy teraz bardzo trudno, bo to ciężka i niskopłatna praca - tłumaczy Poczta Polska.