Kto powiedział, że na dworcu jest bomba?

Przez trzy godziny nie kursowały ani autobusy, ani pociągi. Policję poinformowano, że na jednym z dworców jest bomba. Ale którym? Postawiono całą policję na nogi. Ludzi ekspresowo ewakuowano, stanęły pociągi i autobusy.

O sprawie pisaliśmy wczoraj wieczorem. Alert24 o sytuacji poinformowali pasażerowie, którzy nie mogli wrócić do domu. Złościli się, że komunikat był lakoniczny, brakuje informacji co się dzieje. Na nogi postawiono całą policję, ponieważ nie było wiadomo, którego z dworców może dotyczyć zgłoszenie.

Alarm bombowy w Katowicach. Fałszywy

Ludzie byli zdezorientowani. Zawieszono kursy pociągów i autobusów. - Ewakuacja niby była, ale po tym jak część pasażerów wyszła z pociągu do Gliwic, reszta normalnie odjechała, nikt nie wiedział czemu, skoro minutę wcześniej zapowiadano całkowite wstrzymanie ruchu pociągów. Część pociągów normalnie odjechała, ale bez wszystkich pasażerów. Kobieta, która informowała o natychmiastowej ewakuacji miała tak wystraszony głos, że woleliśmy wysiąść i jechać autobusem - napisały na Alert24 Natalia i Asia.

Cała sytuacja trwała prawie do godz. 20. - Pociągi i autobusy jeździły spóźnione, ale sytuację udało się stosunkowo szybko rozładować. Wielkich tłumów nie było - poinformowali nas Alertowicze.

Policja szuka człowieka, który poinformował o podłożeniu bomby. Za taki "żart" grożą nawet 2 lata więzienia. Jacek Pytel, rzecznik miejskiego komendanta w Katowicach, nie zdradza, jak wyglądają poszukiwania. Wiadomo, że "trwają czynności".

W ostatnim czasie nie było podobnych zgłoszeń.

Chcesz mieć zawsze świeże informacje z Twojego regionu? Ściągnij alertownię na swoją stronę internetową

Zagłosuj na stronę www.alert24.pl w konkursie Webstarfestival!

Więcej o: