Hakerzy ukradli 72 tys. zł, czy bank odda je klientowi?

Z konta klienta banku Pekao SA ukradziono 72 tys. zł. O zniknięciu zawartości rachunku poinformował kierownictwo oddziału w Katowicach. Dyrekcja nie była jednak w stanie wyjaśnić sytuacji. Na jej polecenie ochrona banku przetrzymywała w budynku zdesperowanego klienta i jego chorego brata. Wbrew wcześniejszym zapewnieniom bank do tej pory nie wyjaśnił sprawy i nie zwrócił okradzionemu pieniędzy. Pekao SA potwierdza zniknięcie kwoty z konta. Zaprzecza jednak, że klient był siłą przetrzymywany w banku.

O swojej historii klient banku napisał na Alert24.pl. Zrelacjonował on ciąg zdarzeń, których początkiem była kradzież 72 tys. zł z rachunku bankowego. Suma ta ulokowana była na koncie firmy Adama M. z Katowic, który dla dobra firmy nie chce ujawniać nazwiska. Konto najprawdopodobniej opróżnili hakerzy. Do zdarzenia doszło 11 kwietnia tego roku, tydzień po fuzji z Pekao SA i zmianie system internetowy. M. zawiadomił o sprawie policję. Dowiedział się tam, że o podobnych przypadkach alarmowali inni właściciele kont w Pekao SA.

"Nie chcieli nas wypuścić, bali się dziennikarzy"

Mężczyzna zgłosił kradzież bezpośrednio w katowickim oddziale banku, w którym posiada rachunek. Chciał zablokować konto i złożyć reklamację. W oddziale pojawił się ok. godz. 17:00. Twierdzi, że nie zastał nikogo z kierownictwa, a zdezorientowany personel zamiast przyjąć jego zgłoszenie "panicznie zaczął sprawdzać zawartość własnych kont". Ok. godz. 18:00 w placówce pojawiła się dyrektor banku, która nie chciała potwierdzić złożenia przez niego reklamacji. Wobec "bezradności" dyrektor oddziału klient powiadomił dziennikarzy, którzy pół godziny później pojawili się pod bankiem. Wówczas, jak twierdzi mężczyzna ochrona zablokowała mu wyjście z budynku. - Ochroniarz stwierdził, że bez zgody pani dyrektor nie może otworzyć drzwi, abyśmy mogli wyjść z banku. Udaliśmy się więc do pani dyrektor, która przez cały czas rozmawiała przez telefon, a na nasze prośby i żądania zezwolenia nam na wyjście odpowiadała, że prosi o chwileczkę, bo rozmawia przez telefon - mówi M.. Reakcja dyrektor była zdaniem klienta "spowodowana strachem, że po wyjściu opowie całą historię telewizji".

Bank milczy

Adamowi M towarzyszył jego chory na cukrzycę brat, który stale musi sprawdzać poziom cukru i wstrzykiwać sobie insulinę. Zastrzyk z insuliną miał jednak w samochodzie. Poinformował o tym pracownika ochrony. Ten jednak nadal nie chciał otworzyć drzwi. Mężczyźni wyszli z banku dopiero o 19:30. Wypuszczono ich po tym jak zawiadomili policję.

Trzy dni później M. po raz kolejny spotkał się z kierownictwem banku. Obiecał, że wstrzyma się ze złożeniem zawiadomienia o przestępstwie i przekazaniem materiałów do mediów. W zamian za to usłyszał zapewnienie pilnego wyjaśnienia sprawy i powrotu brakującej sumy na konto. Dyrekcja miała zobowiązać się, że w ciągu czterech dni poinformuje go, kiedy odzyska pieniądze. Do tej pory nie uzyskał jednak odpowiedzi. Dyrekcja w Katowicach twierdzi bowiem, że "sprawa jest w toku" i prosi o cierpliwość.

Adam M. podkreśla także jego zdaniem fatalny poziom zabezpieczeń konta internetowego. - W każdym innym banku klient posiada jednorazowe hasła zabezpieczeń, które wpisuje przy logowaniu. W Pekao SA jest tylko jedno hasło. Nie dziwię się więc, że hakerzy tak łatwo je wykradli - podkreśla.

Pekao SA: Klienci nie byli przetrzymywali siłą

Wydarzenia w banku w Katowicach inaczej przedstawia rzecznik Pekao SA Arkadiusz Mierzwa. - Rozumiem zdenerwowanie klienta, jednak emocje czasem zaburzają zdolność oceny - mówi. Przyznaje, że widział nagrania z monitoringu placówki i "nie można powiedzieć, że klient był w niej siłą przetrzymywany". Rzecznik banku twierdzi, że klienci sami chcieli czekać na odpowiedź dyrektor, która w tym czasie konsultowała się ze swoimi przełożonymi. Zgodnie z procedurami obowiązującymi w bankach, osoby, które nie są jego pracownikami a przebywają w nim po godzinach pracy, mogą opuścić budynek jedynie w towarzystwie ochroniarza i pracownika działu obsługi klienta. Pracownik ochrony był jednak w tym czasie na obchodzie. Zdaniem Mierzwy cała sytuacja trwała nie dłużej niż 15 minut.

Po wyjaśnienia w sprawie zniknięcia pieniędzy z konta odsyła do Komendy Głównej Policji, która prowadzi śledztwo w tej sprawie. Według niego kradzież jest dziełem szajki hakerów, która od kilku miesięcy opróżnia rachunki internetowe klientów. Według jego informacji M. jako jedyny klient Pekao SA padł ofiarą szajki. - Hakerzy działają w dość wyrafinowany sposób. Do komputera klienta wpuszczają wirusa, tzw. trojana i wyciągają dane z konta. - Współpracujemy w tej sprawie z policją. Zależy nam, żeby ją jak najszybciej wyjaśnić - zapewnia Mierzwa. Pytany, dlaczego bank zwleka ze zwrotem ukradzionej sumy przekonuje, że w takich sytuacjach procedury bankowe trwają od dwóch do trzech miesięcy.

Więcej o: