Dwa dni temu opublikowaliśmy tekst "Wyłudzają pieniądze pod McDonald'sem na Rynku" . W odpowiedzi na niego napisał do nas internauta, który chce podzielić się swoim doświadczeniem i spostrzeżeniami. Oto co napisał:
Pomijam temat sprzedaży perfum, bo w tym przypadku sprawa jest jasna, albo są kradzione i oryginalne, albo podrobione i niewiadomego pochodzenia. Pokolenia sępów się zmieniają i już sporadycznie zdarza się, żebym rozpoznał kogoś znajomego na Rynku, ale takie przypadki również się przytrafiają. Najczęściej witany jestem uśmiechem starych znajomych i dość osobliwym pozdrowieniem - "śmierdzisz mydłem".
Trudno opisać w krótkim artykule, jak wygląda ten świat od środka, jednak w paru zdaniach postaram się przybliżyć Wam dlaczego tu i dlaczego tak działają "sępy".
McDonald's to złote runo. Tam, w przeciwieństwie do otwartej przestrzeni, potencjalny dawca drobnych nie ma tylu możliwości ucieczki, jakie daje mu ulica. Jest uziemiony przy swoim sztucznym kotlecie w papierowej bułce i prędzej odda drobne, niż ucieknie z krzykiem zostawiając swoje jadło. To podnosi prawdopodobieństwo zdobycia "datków" do 50%, bo możliwości są tylko dwie. Albo sęp usłyszy - spier..., albo dostanie drobne.
Każdy sęp doskonale zdaje sobie sprawę z wygody takiej sytuacji, chociaż nie ma pojęcia, że stosuje metody opisane w książkach na temat wywierania wpływu na ludzi. Metod na wysępienie paru drobnych poza McDonald'sem jest tyle, ilu sępów. Szkoły żadnej w tym zakresie nie ma, ale śmiem twierdzić, że każdy z nich mógłby zostać doskonałym przedstawicielem handlowym albo PR-owcem, jeżeli tylko przeniósłby swoje umiejętności na platformę zawodową. Niestety, większość z tych ludzi nigdy nie będzie miało takiej możliwości. Przypadki zmiany takiego stylu życia, na powszechnie uważany za normalny, to chyba mniej niż promil.
Nie bronię tych ludzi, ale i nie chcę ich piętnować. Ich świat jest tak odmienny od życia potencjalnych dawców drobnych, że pomysł, by się wzajemnie zrozumieć, jest równie śmieszny, jak starania przepłynięcia kajakiem z Polski do Stanów. Jasne, że może się to nielicznym udać, tyle że wiedza i doświadczenia, jakie zdobędą w ten sposób, pozostają zrozumiałe tylko dla nich. Podobnie jest w moim przypadku. Każdemu, kto będzie miał przyjemność trafić na sępa, powiem tylko, żeby nie traktował go jako intruza. Raczej proponuję podejść do tego spotkania, jak do ciekawego doświadczenia, które dało nam możliwość poznania kogoś z innego świata :) Wszystkich aktualnych i byłych sępów pozdrawiam serdecznie, a kto mnie pamięta, będzie wiedział, kim jestem - Konio.