W ubiegłym tygodniu pisaliśmy o kłopotach Polaków, którzy pojechali na dwutygodniową wycieczkę do Egiptu z biurem Triada. 30 października turyści kilka godzin siedzieli na walizkach, bo hotel w miejscowości Sharm El Sheikh, w którym grupa miała zamieszkać, nie przyjął gości. Polaków odesłano do drugiego hotelu, gdzie sytuacja się powtórzyła. W recepcji tłumaczyli, że hotel nie został opłacony. W końcu udało się załatwić nocleg. Okazuje się jednak, że to nie koniec kłopotów Polaków.
Skontaktowała się z nami pani Agata, której rodzice są w Egipcie.
- Problemy mają nie tylko z hotelem i opieką rezydenta, ale również z powrotem do kraju. Zgodnie z umową, mieli przylecieć w środę 7 listopada o godz. 6.55 na Okęcie. Jednak okazuje się, że przylatują do kraju dzień wcześniej, we wtorek - 6 listopada ok. godz. 10.30 i to do Katowic! Do Warszawy mają być przewiezieni busem.
Po wielu próbach udało się nam w środę przed południem skontaktować z Jarosławem Jeschke z biura prasowego Triady. - Z powodu trudności operacyjnych ze strony przewoźnika, musieliśmy zmienić czas przylotu turystów do Polski - tłumaczy. - Zamiast w nocy z wtorku na środę, wrócili we wtorek przed południe.
Ponieważ wynajęty przez Triadę przewoźnik podstawił samoloty o mniejszej pojemności miejsc, niż było umówione, 27 osób wylądowało we wtorek o godz. 10.05 w Katowicach, a 5 w Poznaniu. Wszyscy turyści zostali przewiezieni busami do Warszawy.
Przedstawiciel biura zapewnia, że jeśli ktoś z turystów czuje się pokrzywdzony, ma prawo do rekompensaty od biura podróży. - Wszystkie one będą rozpatrywane indywidualnie - dodaje Jarosław Jeschke.