"Zdarzenie prawdziwe, ale śmieszne. Jadę autobusem z Koszalina. Autobus zatrzymuje się na jakiejś wsi i bardzo długo wchodzą dwie starsze panie. Nie płacą biletu, bo jedna jest niewidoma i ma białą laskę, a druga ją eskortuje. Ludzie się usuwają na tył autobusu, żeby zrobić miejsce. Niewidoma kobieta siadając nagle krzyczy: "O Jezu , co za chmurzysko!".
I rzeczywiście, przez przednią szybę widać było wielką, granatową chmurę. Potem panie już zamilkły, jakby coś zbroiły. Jechały przecież za darmo. Pani niewidoma okazała się panią widomą. A tak wolno szła i wolno siadała. Było to bardzo zaskakujące. To tak, jakby człowiek niechodzący zaczął nagle chodzić."