Pielęgniarka chciała podać dziecku wycofaną szczepionkę

- Moją córkę próbowano zaszczepić szczepionką Tripacel. Jakim cudem nadal jest używana? Przecież główny inspektor farmaceutyczny wycofał ją cztery dni temu! Dlaczego pielęgniarka o tym nie wie i ignoruje nasze argumenty - napisał do nas pan Maciej. Dyrektor placówki na warszawskim Bemowie: - Popełniliśmy błąd.

Choć 18 lipca Główny Inspektorat Farmaceutyczny wstrzymał szczepienia preparatami Euvax B oraz Tripacel C4007 AK, informacja ta nie dotarła do wszystkich placówek. Jak zaalarmował nas pan Maciej, w warszawskiej przychodni przy ul. Czumy 1 jeszcze w tym tygodniu była podawana szczepionka Tripacel chroniąca przed błonicą, tężcem i krztuścem.

- To skandal, że to ja muszę informować pielęgniarkę, że szczepionka jest wycofana z użycia - opowiada oburzony pan Maciej. W poniedziałek jego żona poszła z córką na trzecie z cyklu szczepienie, które miało chronić przed błonicą, tężcem i krztuścem. Pielęgniarka chciała podać dziecku właśnie wycofany Tripacel C4007 AK.

- Córka cierpi na liczne alergie, dlatego zawsze sprawdzamy preparaty, które są jej podawane - wyjaśnia pan Maciej. - Poprzednie dwa razy podano jej szczepionkę innej firmy, dlatego gdy tym razem okazało się, że podany zostanie Tripacel, moja żona zadzwoniła do mnie z prośbą, żebym sprawdził, co to za substancja - mówi.

Pielęgniarka groźnie: Czyli odmawia pani szczepienia

Pan Maciej od razu zaczął szukać informacji o szczepionce w internecie. - Proszę wyobrazić sobie moje zdziwienie, kiedy okazało się, że to preparat wycofany kilka dni temu przez GIF. Błyskawicznie przekazałem tę informację żonie, która powtórzyła ją pielęgniarce - opowiada.

Jednak pielęgniarka nie przejęła się argumentami pacjentki. - "Czy to znaczy, że odmawia pani przyjęcia szczepienia?" - usłyszała żona od pielęgniarki, która nie chciała wierzyć w te informacje i nawet nie poprosiła lekarza o konsultację. Żona nie pozwoliła zaszczepić córki i czym prędzej zabrała ją z przychodni. Ale przecież pod drzwiami gabinetu inne dzieci czekały na szczepienia - mówi pan Maciej.

Dyrektor przychodni: Popełniliśmy błąd

O wyjaśnienia w tej sprawie poprosiliśmy dyrektora ZOZ Warszawa Bemowo-Włochy, któremu podlega placówka przy ul. Czumy. - Dobrze, że ten pacjent nie zaszczepił dziecka - mówi Paweł Dorosz, dyrektor ZOZ. - Rzeczywiście, do poradni dziecięcej w przychodni przy ul. Czumy informacja o wstrzymaniu szczepień dotarła z opóźnieniem - mówi. Czemu opóźnienie wyniosło aż cztery dni? - My pilną informację o wycofaniu szczepionek od sanepidu otrzymaliśmy dopiero w piątek po południu - wyjaśnia Dorosz. - Jeszcze tego samego dnia wysłaliśmy ją do wszystkich podległych nam przychodni. O tej godzinie w sekretariatach przychodni mogło już nikogo nie być, ale w poniedziałek rano informacja powinna była dotrzeć do kierownictwa przychodni i do poradni szczepień - mówi i zapewnia, że osoba, która nie dopełniła swoich obowiązków, poniesie konsekwencje służbowe.

GIF uspokaja: Na pewno nie podano wadliwych szczepionek

Szczepionki Tripacel i Euvax B zostały wycofane po tym, jak badania wykazały, że serie obu produktów leczniczych nie spełniają wymagań ze względu na ich niejednorodność. Jednak Zofia Ulz w rozmowie z PAP zapewniała, że rodzice zaszczepionych niedawno dzieci mogą być spokojni, ponieważ wadliwe szczepionki na pewno nie zostały podane.

- Ta wada jakościowa polega na zmianie wyglądu szczepionki i fachowy personel medyczny, jakim niewątpliwie są pielęgniarki, nigdy w życiu nie podałby takiej szczepionki - powiedziała Ulz. Dodała, że po pierwsze, pielęgniarki wiedzą, jak szczepionka powinna wyglądać, a po drugie, wygląd tych preparatów był tak zmieniony, że nie przeszłyby przez igłę strzykawki.

Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Masz telefon z Androidem? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE! Powiadomimy cię o najważniejszych wydarzeniach!

Więcej o: