Firma Loveyo oferuje swoim klientom mrożone jogurty. Są one sprzedawane m.in. w lokalu w Galerii Krakowskiej. Kampania reklamowa firmy opiera się na opinii, że jogurty są zdecydowanie zdrowsze od lodów (których w ofercie Loveyo nie ma). Prawdopodobnie stąd pomysł na slogan - "Lodzika nie będzie".
Jednak hasło reklamowe oburzyło niektórych internautów. Na facebookowym profilu firmy rozpoczęła się dyskusja. - Prowadzący profil Loveyo idzie w zaparte, podczas gdy do dyskusji dołączają się kolejne głosy - napisał nam na Alert24 jeden z czytelników. Rzeczywiście, na stronie Loveyo można znaleźć sporo wpisów osób, które chcą, by reklama została wycofana. Twierdzą, że budzi niewłaściwe skojarzenia i jest seksistowska.
- Cały czas czekam, aż Loveyo usunie z Galerii Krakowskiej (i prawdopodobnie także innych miejsc) obrzydliwy plakat z lodzikiem - napisała na Facebooku jedna z internautek. Kto inny dodaje: - Właśnie się dowiedziałem, że w reklamie w ogóle nie chodzi o seks, tylko o jogurt jako zdrową alternatywę dla lodów. Nie bardzo rozumiem, jak można zatrudniać marketingowców, którzy nie zdają sobie sprawy z a) dwuznaczności reklamy, b) społecznego odbioru takich reklam. Bo że copywriter był studentem z niewybrednym poczuciem humoru, to jeszcze rozumiem, ale przecież potem ktoś zatwierdził ten projekt - dodaje kolejna osoba.
Firma odpowiada klientom: - A wszystko Wam się kojarzy? No głodnemu chleb na myśl. Walczymy z lodzikami, stąd nasz piękny plakat informujący o braku tego asortymentu w naszym menu. Zapraszamy na deser, jeśli wiecie, co mamy na myśli! - piszą.
Poprosiliśmy pracowników Loveyo o skomentowanie tej sprawy. - Nie widzę powodu, by się oburzać. Efekt kampanii miał być humorystyczny - mówi Patryk Nowak, współwłaściciel firmy. - Kampania nie miała na celu obrażenia kogoś. Nie ma też wydźwięku erotycznego. Chcieliśmy rozśmieszać, nie oburzać - dodaje. Rzecznik zastrzega, że Loveyo, choć nie do końca zgadza się z uwagami internautów, to bacznie je śledzi. - Przyjmujemy je do wiadomości - mówi.
Kto ma rację? O ocenę tej sytuacji poprosiliśmy ekspertów zajmujących się reklamą i marketingiem. - Oburzające są reklamy, takie jak słynna kryształowa noc w Łodzi. Takie, które np. bazują na bardzo płytkich skojarzeniach, zawierające odwołania do Holokaustu, do masowych mordów - mówi portalowi Gazeta.pl Anna-Maria Siwińska z agencji SociAll.
Jej zdaniem pomysł Loveyo nie oburza, a jest raczej dowodem złego smaku. - Mnie akurat ta reklama nie oburza, ale uważam, że jest w złym guście i jest dowodem braku dobrego smaku. Nie kupiłabym takiego produktu - twierdzi. - To po prostu głupie i w złym guście. Przypuszczam, że każdy ma linię oburzenia w innym miejscu - podkreśla.
To taka lokalna prowokacyjka - dodaje Marcin Kalkhoff, właściciel bloga Branddoctor.pl . - To ma nawet swoją nazwę, guerrilla marketing. Czyli tak naprawdę prowokowanie zmysłów w bardzo ograniczonym zakresie po to, żeby rozgrzać receptory i wywołać jakieś zainteresowanie - dodaje.
W jego ocenie cel twórców kampanii zostanie osiągnięty. - Nie mam wątpliwości co do tego, że wywoła to zainteresowanie - mówi. A ktoś, kto się oburzy, tylko robi tej kampanii przysługę - twierdzi.