- Pracownik stacji narciarskiej wjechał z bardzo dużą prędkością na stok, na którym zjeżdżali ludzie - napisała na Alert24 Katarzyna. - Nie było żadnego ostrzeżenia, że ktoś wjeżdża na skuterze między narciarzy - podkreśla.
Relację świadka potwierdza przedstawiciel policji. - Około godziny 19, gdy stok był jeszcze otwarty, jeden z pracowników używał skutera śnieżnego, jeszcze nie wiemy w jakim celu - mówi aspirant Szymon Sala. - Zachował się na tyle nieostrożnie, że wjechał w 6-letnią dziewczynkę przebywającą na stoku z matką - dodaje.
Policjant przyznaje, że dziewczynka prawdopodobnie została mocno poturbowana. - Była konieczność zabrania jej do szpitala specjalistycznego w krakowskim Prokocimiu na obserwację - mówi Sala. W tej chwili policja czeka na informację o stanie zdrowia dziewczynki.
- Skuterem kierował czterdziestokilkuletni mężczyzna, pracownik stacji narciarskiej. Podczas zdarzenia był trzeźwy. W tej chwili wyjaśniamy przede wszystkim to, jakich obrażeń doznała dziewczynka. Od tego uzależnione będzie dalsze postępowanie i paragraf, który zastosujemy - dodaje rzecznik.
Policja sprawdzi także, czy wjazd pracownika na stok, podczas gdy wciąż korzystali z niego narciarze, był zgodny z regulaminem stacji. - To nie powinno się zdarzyć - potwierdza Szymon Sala.
- Taka sytuacja jest niedopuszczalna - twierdzi Katarzyna, która była świadkiem całego zdarzenia. - Jaką mamy gwarancję, że coś takiego się nie powtórzy? Jakie są normy bezpieczeństwa na stokach? - pyta.