Załoga szkoleniowa regat La Coruna-Dublin składa się z 25 osób - wśród nich jest 3 niepełnoletnich uczestników rejsu, którzy są pod opieką kadry oficerskiej.
Harcerze przejechali ponad 3 tys. kilometrów z Gdyni do La Coruni autokarem. Niestety, żaglowiec ZHP "Zawisza Czarny" nie mógł wypłynąć z powodu awarii silnika.
12 harcerzy zaokrętowano na żaglowcu "Kapitan Borchardt". Wśród nich jest córka Renaty, która powiadomiła nas o sytuacji. Obecnie płyną do Dublina. Pozostali od niedzieli tkwią w hiszpańskim porcie.
Sprawa naprawy żaglowca bardzo się skomplikowała. "Usterka nie zostanie naprawiona w krótkim czasie, bo trzeba wyprodukować część, która się zepsuła. Nie wiadomo, co dalej z harcerzami. Organizator Centrum Wychowania Morskiego w Gdyni nie podjął żadnej decyzji w tej sprawie, co się stanie z dziećmi. ZHP próbuje we własnym zakresie rozwiązać problem, ale dysponują ograniczonymi środkami finansowymi i w zasadzie szukają życzliwych osób, którzy pomogą w tej trudnej sytuacji" - napisała do nas Renata.
Organizatorzy rejsu zapewniają, że awaria silnika jest sytuacją nadzwyczajną i że w pierwszej kolejności zadbano nie tylko o zdrowie i bezpieczeństwo dzieci i młodzieży, ale również o ciekawe spędzenie czasu podczas diagnozy i naprawy żaglowca.
- Dzięki współpracy z s/y "Kapitan Borchardt" udało się doprowadzić do kontynuacji morskiej przygody dla 12 dzieci. Dla pozostałych uczestników oczekujących w porcie zorganizowano zajęcia szkoleniowe oraz program turystyczny, np. 17 sierpnia uczestnicy udali się do Santiago de Compostela - zapewnia rzeczniczka prasowy ZPH Agata Grzywacz. Dodaje, że przez cały czas trwają starania o szybkie usunięcie szkód i kontynuację podróży.
Informacje na temat sytuacji żeglarzy są na bieżąco zamieszczane na profilu żaglowca Zawisza Czarny na Facebooku.