KONY2012: "Uproszczona historia dla 4-latków". Uganda wściekła na twórców filmu o zbrodniarzu

"Celebracja naszego cierpienia", "Uproszczony film dla czterolatków" - mieszkańcy Ugandy, którzy zostali dotknięci przez "Armię Boga" dowodzoną przez Josepha Kony'ego, krytykują niezmiernie popularny w internecie film. Celem twórców było "uczynić zbrodniarza sławnym", jednak, jak twierdzą mieszkańcy Afryki, film jest oparty na stereotypach.

Film "KONY2012" obejrzało na YouTubie już niemal 80 milionów ludzi. Organizacja charytatywna rozpoczęła nim kampanię mającą na celu schwytanie ugandyjskiego zbrodniarza. Pisaliśmy zarówno o filmie, jak i otaczających go kontrowersjach . Jednak kiedy Zachód mówi głównie o problemach z finansowaniem organizacji i jej wiarygodnością, sami mieszkańcy Ugandy stwierdzają, że film przedstawia przekłamany, stereotypowy obraz ich kraju i całej Afryki.

"Film emocjonalny i pełen uprzedzeń"

- Jak wszystkie z pozoru szczytne inicjatywy, tak i ta gra na emocjach i pokazuje obraz Afryki, której pomóc może jedynie biały człowiek - mówi w rozmowie z Al-Dżazirą Firoze Manji, wydawca portalu Pambazuka News, który czytany jest w całej Afryce.

- Film nie przedstawia sytuacji jako problemu politycznego, ale bazuje na wszystkich stereotypach, jakie Zachód ma w stosunku do Afryki i Afrykanów - mówi.

- Co najważniejsze, film oparty jest na założeniu, że mieszkańcy Ugandy nie mają głosu. Że byli cisi i nie robili nic poza oczekiwaniem na zbawców, którzy przyprowadzą swoje wojska. Daleko mu do solidarności z tymi, którzy od lat walczyli zarówno z "Armią Boga", jak i z militaryzacją północnej Ugandy - wyjaśnia Manji.

Jak mówi dziennikarz, film może w oczach Zachodu legitymizować pojawienie się w Ugandzie amerykańskich wojsk pod pozorem walki z - jego zdaniem - "dawno już pokonaną" Armią Boga "".

"Uproszczona historia dla czterolatków"

- Nagłaśnianie okrucieństw jest zawsze dobre, ale film pokazuje obraz skrzywiony. Zarówno pod względem tego, co dzieje się w Ugandzie, jak i tego, co powinno być w tej sprawie robione - mówi wydawca afrykańskiego portalu.

Jak stwierdza Manji, film "KONY2012" to "uproszczona historia dla czterolatków, w której Afrykanie przedstawiani są albo jako dzieci, które są ofiarami, albo jako dorośli, którzy są demonami".

- "Armia Boga" to w zasadzie nieistniejąca siła (...). Straszy się nią tylko po to, żeby pod pretekstem tak zwanej wojny z terroryzmem wojska armii Ugandy wspierane przez oddziały specjalne USA wzmocniły swoją pozycję na północy kraju - mówi Manji. Dodaje, że od roku w kraju działają międzynarodowe koncerny wydobywające ropę naftową.

"Dobra kampania zawierałaby nasz głos"

- Konstruktywna, dobra kampania powinna łączyć. Zawierać głosy tych, którzy protestowali nie tylko przeciwko okrucieństwom "Armii Boga", ale także przestępstwom popełnianym przez rząd Ugandy przeciwko ludowi Acholi. Wspierać i umacniać głos tych, którzy działali w tej sprawie od dziesięcioleci, i być z nimi solidarna. To, co mamy, to głos Zachodu, który mówi arogancko w imieniu ofiar, bez angażowania Afrykanów - kończy.

Al-Dżazira angażuje mieszkańców Ugandy: "To już stara historia"

Al-Dżazira rozpoczęła swoją akcję - " Uganda Speaks ". Telewizja i portal zbierają głosy mieszkańców kraju za pomocą SMS-ów i Facebooka i publikują je na Twitterze . Akcja rozpoczęła się wczoraj, a zebrano już ponad sto komentarzy. W większości negatywnych.

"Urodziłem się i dorastałem w czasie wojny. To już stara historia. Północna Uganda jest obecnie spokojna. Oczywiście, jest trudno, ale nie tak źle. Chciałbym zobaczyć w tym materiale obecną sytuację. Usłyszeć coś pozytywnego o północnej Ugandzie. Świat widzi negatywny wizerunek, a Kony opuścił kraj w 2006 r. Jestem pracownikiem socjalnym. Pracuję głównie na terenach wiejskich i widzę te zmiany" - pisze jeden z komentatorów.

Film budzi radykalne emocje w Ugandzie

Miejscowe organizacje charytatywne organizują pokazy filmu "KONY2012" na obszarach, gdzie działał Kony i jego armia. - Byłoby lepiej, gdyby ludzie stąd zobaczyli ten film. Gdyby była w nim nasza reakcja, nasze emocje. Pokazujemy go tutaj, bo inaczej będzie mówił o nim cały świat poza nimi. Film jest o nich, a sami są wyłączeni z dyskusji - mówi Victor Ochen z organizacji African Youth Initiative Network, który organizuje pokazy.

 

"Celebracja naszego cierpienia"

- Są jacyś ludzie, jakaś akcja, jakaś energia. Ale nie ma nas - mówił jeden z widzów. - Jeśli naprawdę obchodzimy ludzi w innych krajach, nie powinni oni nosić wizerunków Josepha Kony'ego na koszulkach. To celebracja naszego cierpienia - dodaje Leo Adongo. W dzieciństwie został porwany przez "Armię Boga". Kiedy próbował uciec, mina urwała mu rękę i zabiła czwórkę jego przyjaciół.

Pokaz w miejscowości Lira został przerwany. W stronę ekranu poleciały kamienie. African Youth Initiative Network zadecydowała więc o zaprzestaniu dalszego pokazywania filmu w Lirze. "Materiał wywołał taką złość i cierpienie, że zdecydowaliśmy się nie prowokować przemocy i nie krzywdzić ofiar. To lepsze niż kolejne pokazy" - stwierdziła organizacja w oficjalnym oświadczeniu.

Jesteś świadkiem ważnego wydarzenia? Wyślij nam informacje i zdjęcia na nr 605-24-24-24. Alert24 jest dla was. Piszcie o tym, co dla was ważne. Jak się z nami skontaktować? SPRAWDŹ >>

Cejrowski rozwścieczył buddystów. "Skandaliczny" program znów wyemitowany w TVN >>

Więcej o: