Nowa ustawa o internecie na Białorusi. Odetnie dostęp do zagranicznych stron?

Od 6 stycznia wejdzie w życie nowelizacja do białoruskiego kodeksu prawa administracyjnego. Nowe prawo może nałoży kary na firmy prowadzące działalność na Białorusi, a nie posiadające białoruskiego adresu internetowego. Za korzystanie z zagranicznych stron mogą być karani także ich użytkownicy i firmy umożliwiające dostęp do stron internetowych.

Jak informuje amerykańska Biblioteka Kongresu , powołując się na agencję Interfax , 6 stycznia wejdzie w życie prawo, które zdaniem specjalistów może faktycznie odciąć Białoruś od światowego internetu. - Chyba nie pisaliście jeszcze o tym, a wiem że lubicie temat Białorusi - napisał na Alert24 Kuba.

Jak pisze Interfax, wchodząca w życie 6 stycznia ustawa jest uzupełnieniem kontrowersyjnego dekretu prezydenta Łukaszenki z lipca 2010 roku , według którego wszystkie podmioty prawne prowadzące działalność za pomocą internetu i białoruskie strony www musiały zostać zarejestrowane. Nowe prawo zmusza wszystkich prowadzących na terenie Białorusi działalność usługową czy handlową do prowadzenia zarejestrowanych stron tylko na umieszczonych w kraju serwerach.

Prawie 2 tys. zł kary za niezarejestrowanie strony. 1 tys. za umożliwienie dostępu

W nowej ustawie maksymalna kara za niezarejestrowanie strony wynosi ok. 1750 złotych. Taką samą karę poniosą użytkownicy korzystający z nielegalnych (leżących poza Białorusią) stron. Dwie trzecie tej kwoty to maksymalna kara dla udostępniających nielegalne treści - m.in. prowadzących kafejki internetowe czy oferujących dostęp do internetu.

Ustanowiona ma też zostać "czarna lista" witryn, które będą całkowicie zablokowane dla białoruskich użytkowników sieci. Znajdą się na niej m.in. wszystkie serwisy z pornografią oraz inne "propagujące ekstremizm".

Ustawa odetnie Białoruś od światowego internetu?

Niektórzy eksperci stwierdzają, że ustawa efektywnie odetnie Białoruś od zagranicznej sieci. - Istotą nowelizacji jest to, że każda usługa, w tym na przykład usługi informacyjne trafiające do Białorusinów, muszą być zarejestrowane w kraju - mówi agencji Interfax rosyjski doradca biznesowy Aleks Szukajew.

- Około 2-3 procent ruchu na rosyjskich stronach pochodzi z Białorusi. Kiedy firmy, które nastawione są oczywiście na zysk, zostaną poinformowane przez białoruskie władze o tym, że łamią tamtejsze prawo i zostaną postawione przed możliwością procesu, albo otworzą strony na białoruskich serwerach, albo zablokują dostęp dla mieszkańców kraju - wyjaśnia.

Komentujący tekst umieszczony na stronach Biblioteki Kongresu podkreślają podobieństwo białoruskiej ustawy do kontrowersyjnego projektu amerykańskiego kongresu SOPA , który mógłby umożliwiać odcinanie internautów od dowolnych adresów internetowych.

U CIEBIE TEŻ KWITNĄ KROKUSY? Wyślij nam swoje zdjęcia wyjątkowo ciepłej zimy >>

Więcej o: