Tadeusz Sznuk, dziennikarz radiowy i telewizyjny od ponad 19 lat prowadzi popularny "Jeden z dziesięciu". Na naszą prośbę opowiedział o swojej pracy w teleturnieju i ułożył specjalny copiątkowy quiz wiedzy - znajdziecie go pod wywiadem.
Tadeusz Sznuk : Nie, nie. Proszę pana, to jest tak. To nie niewiedza. To nie jest odpowiadanie w domu na kanapie przed telewizorem, czy w pańskich quizach przed komputerem. To jest światło w oczy, to są kamery, to są sąsiedzi przed telewizorami. To jest jednak konkurencja, rozgrywka. Gra. Liczy się też szczęście. Nie zawsze najmądrzejszy wygrywa.
Coraz częściej zdarzają się koalicje przeciw tym, którzy dużo wiedzą. Kiedy w początkowych etapach okazuje się, że ktoś jest dobry, to wtedy się za niego biorą konkurenci, by wyeliminować go z gry. W finale także bywa tak, że osoby mające mniejsza wiedzę, jednoczą się przeciw "temu trzeciemu". To nie było naszym celem, ale taka jest gra.
- Czasem już kiedy zadaję pytanie, widzę, że gracz jest tak zdenerwowany, że tego pytania nie słyszy. Że już nie ma nadziei, by odpowiedział z sensem. No i wtedy zdarzają się odpowiedzi, które trafiają na rozmaite strony internetowe. Śmiejemy się z tego, ale nie ma się z czego śmiać. To jest po prostu ciężkie zadanie.
- Eliminacje są relatywnie proste: 20 pytań, na karteczce. Podczas eliminacji gracze odpowiadają w ciągu kilku minut na te pytania i wychodząc z eliminacji już wiedzą, czy się zakwalifikowali, czy nie. Zależnie od trudności zestawu ustawiamy poprzeczkę na 16, 17 prawidłowych odpowiedziach.
Potem zawodnicy przyjeżdżają do nas. Najpierw załatwiają formalności, podpisują "cyrograf", w którym jest napisane, że to ja mam decydujące zdanie. Czego się zawsze boję, bo to straszne decydować o czyimś losie. Potem oglądają instruktaż przypominający regulamin, a potem wchodzą do studia. Przerw między etapami prawie nie ma. Nagranie jednego odcinka trwa godzinę, godzinę i kwadrans. Nagrywany kilka odcinków w ciągu dnia.
- Tak... Kiedy koledzy z telewizji zwrócili się do mnie, byśmy nagrali pierwszy odcinek próbny, to mieliśmy go nagrać, a potem "zobaczyć, jak to pójdzie". Okazało się, że "poszło". Musieliśmy zacząć to wszystko organizować, bo początkowo program robiło tylko kilka osób, mieliśmy przygotowanych tylko kilkaset pytań. A do jednego odcinka potrzeba ich około stu. Trzeba było wziąć się do roboty.
Był kiedyś w zarządzie telewizji takie wyroki, że "wyczerpała się nam formuła", ale widzowie nas ocalili. Myślę, że za to powinienem widzom i uczestnikom podziękować. To dzięki nim jakoś istniejemy.
- Może dlatego, że nasz program traktuje poważnie i uczestników i widzów. Nie naśmiewamy się z nich, jeżeli błądzą, bo wiemy, że jest im trudno. Cieszymy się z tego, że ktoś coś wie. Bo to sympatyczne, budujące. Poza tym, same nagrania są przyjemne. Wie pan, spotyka się ludzi, z którymi można rozmawiać prawie o wszystkim, bez względu na zawód. Przyjeżdża, i rolnik z Podkarpacia, i doktor z Poznania...
- Mogę sądzić, po liczbie kandydatów, którzy się do nas wybierają i wynikach eliminacji, że poziom wiedzy wcale się nie obniżył.
- Wpływ na to miały pytania do kolejnej edycji teleturnieju, które teraz czytałem i sprawdzałem. Bo i w wakacje nie przerywamy pracy. To może być wskazówką, że podczas nagrań po wakacjach takie pytania mogą padać.
- Biorąc pod uwagę że to się robi w domu, bez ciśnienia studyjnych okoliczności, to bym stawiał poprzeczkę na 7-8 dobrych odpowiedzi na 10. Ale i pięć się liczy. Bo daje nadzieję na sześć następnym razem
- I ja też dziękuję. I gratuluję Panu liczby uczestników w internetowych quizach.