"W Polsce od miesięcy trwa kampania przed październikowymi wyborami parlamentarnymi. Rządząca partia PiS widzi, że utrata władzy jest realną. Będąc w rozpaczliwym położeniu, sięga po antyniemiecką kartę i gra nią coraz częściej i coraz brutalniej" – pisze Adam Michnik w komentarzu opublikowanym w niedzielę w "Welt am Sonntag" (WamS). Współautorem tekstu jest Bartosz Wieliński.
"Kierowany przez państwo aparat propagandowy donosi niemal codziennie w najlepszym czasie antenowym o złych Niemcach, którzy dybią na Polskę" – piszą naczelny "Gazety Wyborczej" i jego zastępca.
Zdaniem autorów powodem ataków na Niemcy jest strach przed Tuskiem - "(Jarosław) Kaczyński nienawidzi Tuska i boi się go". Przypominają, że w 2005 r. PiS rozpowszechniało informację, że dziadek Tuska służył w Wehrmachcie, pomijając fakt, że był on więźniem obozu koncentracyjnego i został przymusowo wcielony do Wehrmachtu, z którego uciekł do armii polskiej.
Dzisiaj Kaczyński atakuje Tuska w każdym wystąpieniu nazywając go zdrajcą i wzywając go do wyjazdu do Niemiec. "Politycy PiS działają tak, jakby w Niemczech nadal rządzili naziści" – czytamy w „WamS". "Obawy Kaczyńskiego są uzasadnione. W przypadku zmiany władzy, politycy PiS będą ścigani przez wymiar sprawiedliwości" – piszą Michnik i Wieliński. Autorzy podkreślili, że polskie władze, stawiając interesy partyjne nad rację stanu, kontynuują antyniemiecką propagandę pomimo wojny Rosji z Ukrainą - "Szkalowanie Niemiec trwa".
Zdaniem Michnika i Wielińskiego, po agresji Moskwy, Niemcy odrzuciły swój "ideologiczny gorset" i ogłosiły 27 lutego 2022 r. "przełom", chociaż na czyny (dostawy broni) trzeba było poczekać.
"Opinia, że w tym świecie Rosja jest zagrożeniem, przed którym należy się bronić, przestało być na obszarze między Renem a Odrą tematem tabu. Niemieckie elity wreszcie zrozumiały, że ich kraj musi przejąć większą odpowiedzialność za bezpieczeństwo Europy" – piszą autorzy.
Michnik i Wieliński krytykują błędy popełnione przez władze w Berlinie wobec Rosji. Poświęcają sporo miejsca gazociągowi Nord Stream, którego pierwsza część została oddana do użytku po rosyjskiej interwencji w Gruzji, w czasie, gdy Putin przystąpił do ostatecznego demontażu rosyjskiej demokracji. Przypominają o głosach napływających z Berlina, że nie wolno prowokować Rosji.
Autorzy zastrzegają, że nie robią Niemcom zarzutu z tego powodu, że stali się pacyfistami. "Ta zmiana była częścią przepracowania totalitarnej, zbrodniczej przeszłości. Nigdy więcej wojny, nigdy więcej agresji, nigdy więcej dyktatury. Takich Niemiec życzyliśmy sobie 30 lat temu – nastawionych na pojednanie, pokojowych, skutecznych w soft power" – czytamy w "WamS".
Jednak czasy zmieniły się i powrót do polityki wschodniej kanclerza Willy'ego Brandta nie jest możliwy – podkreślili. "Poczucie winy za wojnę i strach przed wybuchem nowej wojny tworzyły mieszankę, która paraliżowała niemiecką politykę obronną" – tłumaczą dziennikarze "GW".
"Scholz w swoim chłodnym, rzeczowym stylu zerwał z niechlubnym długoletnim dziedzictwem. Przełom oznacza, że nie powrócą dawne więzy z Kremlem, tym bardziej, że Unia Europejska dobrze daje sobie radę bez rosyjskiego gazu, ropy i węgla" – czytamy w podsumowaniu.
W podobnym duchu Michnik wypowiedział się w ubiegły czwartek podczas prezentacji w Warszawie książki byłego ambasadora RFN w Polsce Rolfa Nickela.
W PiS są ludzie "opętani pewnym nacjonalistycznym oglądem świata" – powiedział Michnik. Jego zdaniem ich "braćmi z tej samej formacji mentalnej" jest niemiecka prawicowo-populistyczna Alternatywa dla Niemiec. "PiS próbuje rozkołysać łódkę. Nie dlatego, że boi się Niemców. (…) Oni się Tuska boją. Dlatego najpierw z Tuska trzeba zrobić wnuka żołnierza Wehrmachtu, a potem lokaja Angeli Merkel". "To wszystko jest bezdennie głupie i niewiarygodnie podłe. Ten typ myślenia poniża Polskę, ośmiesza nas i kompromituje" – ocenił Michnik.
Opracowanie: Jacek Lepiarz
Artykuł pochodzi z serwisu Deutsche Welle