"Następnym prezydentem USA może być Donald Trump. Berlin i Bruksela już teraz przygotowują się na ten czarny scenariusz. Druga kadencja tego polityka oznaczałaby zagrożenie dla NATO i Ukrainy oraz ochrony klimatu. Pomimo tego, politycy niemieccy zabiegają intensywnie o kontakty z otoczeniem Trumpa" - czytamy w analizie opublikowanej w najnowszym wydaniu tygodnika "Der Spiegel".
Autorzy przypominają, że za swojej pierwszej kadencji Trump traktował Niemcy jak wroga numer jeden, a równocześnie doskonale się rozumiał z dyktatorem Korei Północnej Kim Jong Unem. Republikanin nazywał Niemcy "pasożytami" i krajem "całkowicie kontrolowanym przez Rosję". "Der Spiegel" przyznaje, że Trump nie zawsze się jednak mylił i czasami zwracał uwagę na niemieckie błędy, zanim oni sami je dostrzegali i korygowali.
Druga kadencja Trumpa jest zdaniem "Spiegla" "realistyczną opcją". Przewidujący politycy w Berlinie i Brukseli analizują możliwe konsekwencje zwycięstwa Trumpa i zastanawiają się nad tym, jak na nie reagować. - W przypadku drugiej kadencji, Trump byłby jeszcze większym wyzwaniem dla Niemiec, Europy i świata - uważa koordynator rządu RFN do współpracy transatlantyckiej Michael Link. Jego zdaniem Trump byłby jeszcze bardziej nieobliczalny, niepohamowany i konfrontacyjny niż podczas pierwszej kadencji. Link planuje częstsze podróże do Ameryki. - Liczą się bezpośrednie kontakty z aparatem wykonawczym i ustawodawczym obozu rządowego - tłumaczy polityk FDP.
Zdaniem "Spiegla" powrót Trumpa do Białego Domu byłby "horrorem" dla polityki klimatycznej i groziłby nową wojną handlową Europy z Ameryką. Z katastrofalnymi skutkami musiałaby się liczyć przede wszystkim Ukraina. W minionych tygodniach Trump w licznych wywiadach potwierdził, że nie jest wstrząśnięty złamaniem przez Rosję prawa międzynarodowego. Nie okazał też empatii dla cierpień Ukraińców. Zapowiedział, że w przypadku ponownego wyboru na prezydenta, zakończy wojnę w ciągu 24 godzin. Powiedział, że nie ma nic przeciwko temu, aby Rosja przejęła część Ukrainy. "Trump zawsze podziwiał Putina, prawdopodobnie jeszcze bardziej niż Kim Jong Una" - czytamy w "Spieglu". Autorzy przypominają, że Trump jest zwolennikiem izolacjonizmu. Jedenastu senatorów popierających Trumpa opracowało niedawno projekt rezolucji, w której domagają się zakończenia pomocy wojskowej i finansowej dla Ukrainy.
Niemiecki MSZ uznał obecnie za priorytet nawiązanie kontaktów z Republikanami. Niemieccy politycy mają podczas pobytów w USA spotykać się z Republikanami, także na szczeblu lokalnym. Nowy niemiecki ambasador w Waszyngtonie, Andreas Michaelis otrzymał zadanie podjęcia dialogu z obozem Trumpa. Niemiecka dyplomacja wyciągnęła wnioski z błędów popełnionych w 2016 roku. Wtedy Berlin stawiał na zwycięstwo Hillary Clinton i zbyt późno zaczął szukać kontaktów z ekipą Trumpa.Niemieccy dyplomaci poszukują intensywnie tematów, za pomocą których mogą "zapunktować" u Republikanów. Należą do nich e-samochody oraz polityka wobec Chin. Berlin chce udowodnić Amerykanom, że może być wiarygodnym sojusznikiem.
Niemcy od dawna nie miały tak dobrych kontaktów z Ameryką, jak obecnie. Ze wszystkimi istotnymi przedstawicielami administracji Bidena strona niemiecka ma stałe łącza telefoniczne. Kanclerz Olaf Scholz i jego ludzie mają nadzieję, że dobre relacje zostaną utrzymane.
Artykuł pochodzi z serwisu Deutsche Welle. Autorem tekstu jest Jacek Lepiarz.