Chodzi o skargę przedsiębiorcy Marka Falenty. Zarzuca on Tuskowi, że jako szef rządu w 2014 roku "przekroczył swoje kompetencje". "FAZ" wyjaśnia, że w czasie aneksji Krymu przez Moskwę polski rząd wszczął śledztwo w sprawie importu przez firmę Falenty węgla z Rosji. Teraz zaś przedsiębiorca twierdzi, że zrobiono to "bez żadnej podstawy prawnej", mając na celu "powstrzymanie importu węgla z Rosji" i tym samym zaszkodzenie firmie.
"Falenta jest kontrowersyjny i był już karany" - pisze warszawski korespondent "FAZ", Gerhard Gnauck, przypominając o podsłuchiwaniu na jego zlecenie w 2013 i 2014 roku w dwóch warszawskich restauracjach czołowych polityków i innych osobistości. Afera przyczyniła się do przegranej partii Tuska - Platformy Obywatelskiej - w wyborach parlamentarnych w 2015 roku - czytamy. Za podsłuchy Falenta został skazany na dwa i pół roku więzienia.
Obecne dochodzenia rozpoczynają się w środku kampanii wyborczej i nie wiadomo, czy sprawa poważnie zaszkodzi Tuskowi i jego partii - zauważa Gnauck. Dodaje, że za czasów rządów PiS import węgla kamiennego z Rosji miał nawet tendencję wzrostową. Wstrzymano go dopiero po inwazji Rosji na Ukrainę.
"Z kolei PiS kojarzy swoich przeciwników z wpływami rosyjskimi" - zauważa Gnauck. I dodaje, że 14 kwietnia Sejm przyjął projekt ustawy o powołaniu komisji ds. badania rosyjskich wpływów. Komisja ma rozpocząć pracę przed wyborami i badać decyzje funkcjonariuszy publicznych, które - "według nieostrej definicji" - były podejmowane "pod wpływem Rosji" i "na szkodę interesów Polski". Członkowie komisji mają być powoływani przez parlament, w którym większość ma PiS, i wydawać "wyroki" zakazujące pełnienia funkcji publicznych nawet przez dziesięć lat. "Politycy opozycji porównali planowaną komisję do średniowiecznej inkwizycji" - informuje "FAZ".
Dochodzenia ruszają w środku kampanii wyborczej i nie wiadomo, czy sprawa nie zaszkodzi Tuskowi i jego partii.