Estonia z apelem ws. zakazu wiz UE dla Rosjan. "Jak ocenią nas wnuki?", "Możemy być celem sabotażu"

Brak ograniczeń wjazdu do UE dla obywateli państwa agresora jest moralnie nie do przyjęcia - mówi gazecie "Die Welt" szef MSZ Estonii Urmas Reinsalu.

W wywiadzie z niemieckim dziennikiem szef estońskiej dyplomacji Urmas Reinsalu tłumaczy, dlaczego jego kraj walczy w UE o zakaz wydawania wiz turystycznych dla obywateli Rosji. - Sprzeciwiamy się ludobójstwu. A tego Rosjanie dopuszczają się właśnie w Ukrainie. To, że w tych okolicznościach nie ma żadnych ograniczeń wjazdu dla obywateli państwa-agresora, którzy nadal mogą u nas spędzać urlop, robić zakupy czy omijać sankcje, jest moralnie nie do przyjęcia - podkreśla estoński polityk.

Jak dodaje, nie chodzi o kilka tysięcy ludzi. - Obywatelom Rosji wystawiono około 10 milionów wiz Schengen. Musimy pokazać, że nie tylko rosyjscy żołnierze, ale i rosyjskie społeczeństwo ponosi odpowiedzialność - cenia Reinsalu. Jego zdaniem postawa rosyjskiego społeczeństwa umożliwia zbrodnie na ukraińskim terytorium.

Zobacz wideo Jak przebiega rosyjska ofensywa na Ukrainę? Pokazujemy animację od początku wojny do Dnia Niepodległości Ukrainy

Ryzyko szpiegostwa i sabotażu

Wskazuje on także na argument związany z bezpieczeństwem. - W Europie jest wojna i często nie wiemy dokładnie, kto do nas przyjeżdża. Wprawdzie nie jesteśmy stroną wojny, ale Rosja uważa nas za przeciwników. Możemy być celem szpiegostwa i sabotażu. Musimy temu zapobiec - podkreśla szef estońskiej dyplomacji.

Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Za błędny uważa argument przeciwników pomysłu, w tym Niemiec, że zakaz wydawania wiz Rosjanom może zaszkodzić niewłaściwym osobom, na przykład takim, które chcą uciec przed prześladowaniami oraz opozycji. Jak wskazuje, Estonia już przestała wydawać wizy Schengen obywatelom Rosji, ale nadal wydaje wizy humanitarne oraz czyni wyjątki na przykład wobec osób, które starają się o wizę z ważnych powodów osobistych, jak np. chęć udziału w pogrzebie. - Przeciwnicy reżimu nadal mogą do nas przyjeżdżać. Są zawsze mile widziani  - zapewnia.

Jarosław Kaczyński i Ryszard TerleckiPrawo i Sprawiedliwość ze spadkiem poparcia o 4 pp. w miesiąc [SONDAŻ]

Nowy pakiet sankcji

Estoński minister opowiada się też za możliwie szybkim przyjęciem przez UE kolejnego pakietu sankcji wobec Rosji. - Przedstawiliśmy już Komisji konkretne propozycje w tej sprawie. Chodzi o energię, handel, dalsze ograniczenia dotyczące systemu SWIFT i o to, by wpisać na listę sankcyjną jeszcze więcej osób i instytucji. Dotychczasowe sankcje działają, ale są niewystarczające. Jeszcze przed zimą musimy bardziej podnieść cenę dla Rosji, aby ta wojna skończyła się wcześniej - podkreśla Reinsalu.

Jak dodaje, trzeba też dostarczyć więcej broni Ukrainie. - Chciałbym jeszcze raz zaapelować do naszych niemieckich przyjaciół o zwiększenie dostaw broni dla Ukrainy. Stoimy w obliczu ogromnych przemian, co szczególnie dla Niemiec jest trudne z psychologicznego punktu widzenia. Rozumiem to. Ale także Szwecja i Finlandia obierają nowy kierunek. Musimy teraz działać szybko, nie możemy czekać, ale musimy sprostać wyzwaniom - apeluje szef MSZ Estonii.

I przestrzega: - Jeżeli teraz nie będziemy gotowi ponieść małych szkód, to potem szkody dla naszych gospodarek będę o wiele większe, gdy dopuścimy do tego, że Rosja nie zostanie zatrzymana w Ukrainie.

Zdaniem polityka już sama dyskusja o ustępstwach w sprawie sankcji osłabia pozycję UE. 

Rosyjscy żołnierzeRosja zaczyna ćwiczenia Wostok 2022. Weźmie w nich udział 50 tys. żołnierzy

"Jak ocenią nas wnuki?"

- Musimy wytrwać, a nawet zaostrzyć sankcje. Widzimy, że historia XX wieku się powtarza, w Ukrainie ma miejsce ludobójstwo. Co robimy, aby temu zapobiec? Jak ocenią nas nasze wnuki? To są pytania, którymi się kieruję. Czy jesteśmy pokoleniem Churchilla czy Chamberlaina? Historia dzieje się teraz - mówi Reinsalu.

- Byłem w Ukrainie dość często, wiem co się tam dzieje, że bomby spadają na szkoły i szpitale. A my dyskutujemy o tym, że nasze rachunki za prąd czy gaz stają się zbyt wysokie - dodaje.

Estoński minister przyznaje również, że jego kraj jest rozczarowany polityką Chin i dlatego opuszcza inicjatywę "17+1", będącą forum współpracy Państwa Środka z Europą Środkową i Wschodnią. Jak mówi, lepiej jest, gdy z Chinami negocjuje wspólnie UE, a nie grupa państw. - Do tego dochodzą jeszcze relacje Chin z Moskwą. Chcielibyśmy, aby Pekin, jako stały członek Rady Bezpieczeństwa, potępił wojnę Moskwy. Niestety, tak się nie dzieje - mówi Reinsalu.

Artykuł pochodzi z serwisu Deutsche Welle

 
Więcej o: