Według niemieckiego wywiadu rosyjska armia wspierana jest przez neonazistowskie grupy - pisze "Der Spiegel". "Współpraca z tymi ugrupowaniami sprowadza rzekomy powód wojny, tak zwaną 'denazyfikację' Ukrainy, ad absurdum" - piszą analitycy niemieckiego wywiadu w dokumencie cytowanym przez "Spiegla".
Tygodnik zaznacza na stronie internetowej, że w dokumencie nie ma danych na temat liczby prawicowych ekstremistów biorących udział w walkach. Wymieniono jednak nazwy ugrupowań i jednostek. Według tych informacji w walkach uczestniczył już Rosyjski Legion Imperialny (Russian Imperial Legion), paramilitarne ramię skrajnie prawicowej organizacji Rosyjski Ruch Imperialny. Grupa ta walczyła już po stronie Rosji w Donbasie w 2014 i 2015 roku. Jak przypomina "Spiegel", dzień po rosyjskiej inwazji na Ukrainę w lutym br. szef RIL Denis Garijew napisał na Telegramie: "Bez żadnych wątpliwości opowiadamy się za likwidacją separatystycznego tworu Ukrainy".
W marcu RIL ogłosił przyłączenie się walk. Według wywiadu Legion rekrutuje na bojowników "przede wszystkim osoby z doświadczeniem wojskowym" oraz absolwentów prowadzonego przez organizację centrum szkoleniowego Partyzant w Sankt Petersburgu. Nie jest jasne, "czy decyzja ta zapadła po uzgodnieniu z władzami Rosji" - zastrzegają analitycy.
Według niemieckiego wywiadu zastępca Garijewa zginął w trakcie walk, zaś sam przywódca RIL został ranny i wywieziony z Ukrainy, razem z co najmniej dwoma innymi "legionistami".
W walkach uczestniczyć ma także grupa Rusicz, uważana często za jednostkę Grupy Wagnera, organizacji najemników, która również była zaangażowana w Donbasie w 2014 i 2015 roku. Według informacji wywiadu Rusicz wyróżniała się wówczas szczególną brutalnością i tym, że "nigdy nie brała jeńców". Prawdopodobnie jej część brała udział w wojnie w Syrii.
Najpóźniej od początku kwietnia członkowie Rusicz uczestniczyli w działaniach zbrojnych na terytorium Ukrainy. Pochodzący z Doniecka prawicowy ekstremista Aleksander M. próbował werbować za pośrednictwem Telegrama ochotników do prorosyjskiego batalionu w Ukrainie. "Szerszej opinii publicznej w Rosji znany on jest jako korespondent wojskowy państwowej telewizji rosyjskiej Pierwyj Kanał" - pisze "Spiegel".