Pani Lidia została ewakuowana z ostrzeliwanej przez rosyjskie wojska huty Azowstal. Nasza rozmówczyni nie chce podać aktualnego miejsca pobytu i prawdziwego imienia. Obawia się o bezpieczeństwo rodziców, którzy są nadal w Mariupolu. Po tym, jak w końcu znalazła się w bezpiecznym miejscu w Ukrainie, wciąż wygląda na zdezorientowaną, przestraszoną i oszołomioną.
Dopiero tydzień po ewakuacji wyraża zgodę na wywiad. Na jej bladej twarzy rysuje się zmęczenie. Strach stale widoczny w jej oczach znika dopiero, gdy opowiada o tym, jak wraz z konwojem ewakuacyjnym dotarła do bezpiecznego schronienia.
Więcej wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl
Lidia: Pracowałam w hucie i wiedziałam, że były tam specjalnie wyposażone schrony przeciwlotnicze. 6 marca, kiedy ostrzał miasta bardzo się nasilił, postanowiliśmy z mężem schronić się w jednym z fabrycznych schronów. Wiedziałam, że tam będzie bezpieczniej. Zakładaliśmy, że zostaniemy tylko kilka dni, a okazało się, że spędziliśmy tam dwa miesiące.
Trudno powiedzieć, bo w ostatnich kilku tygodniach nikt ich nie liczył. Na początku było nas około 30 osób, ale to się często zmieniało. W pewnym momencie doliczyliśmy się 47 osób, ale ta liczba ciągle ulegała zmianie. Przed ewakuacją po prostu nikt nie potrafił policzyć, ile osób tam było.
Początkowo mogliśmy dłużej przebywać na świeżym powietrzu, ale gdy ostrzały się nasiliły, wychodziliśmy tylko po to, by coś ugotować na ognisku. Pod koniec przebywaliśmy już tylko pod ziemią. Gotowaliśmy w jednym z tuneli, które znajduje się w schronie. Od około 20 kwietnia w ogóle nie wychodziliśmy na górę. Przez dwa tygodnie nie byliśmy na zewnątrz.
W schronie znajdowały się zapasy, które zostały tam specjalnie zgromadzone przez władze zakładu. Ale nie było tego dużo - wystarczyło na kilka dni. Schrony wybudowano w latach 60-tych ubiegłego wieku. Wtedy nikt jeszcze nie przypuszczał, że ludzie będą musieli w nich przebywać przez dłuższy czas. Były tam konserwy, woda, ciastka i mięso z puszki. Rozcieńczaliśmy je i robiliśmy z tego zupę. Na początku ludzie, którzy trafiali do nas w poszukiwaniu schronienia, przynosili jedzenie, koce i ciepłe ubrania. Nie wszyscy jednak dzielili się jedzeniem. Niektórzy jedli pod kocami. Ludzie są różni.
Nie. Ja i mój mąż kilkakrotnie opuszczaliśmy schron, a następnie wracaliśmy, gdy było to możliwe. Na dłużej musieliśmy w nim zostać, gdy rozpoczęły się ciężkie naloty. Czasami pojawiali się żołnierze i przynosili dzieciom słodycze. Mówili nam, że oczywiście można wychodzić, ale ostrzegali nas także przed masowym bombardowaniem.
Rannych nie było. Ale byli ludzie, którzy potrzebowali pomocy medycznej. Sama takiej potrzebowałam. Cierpię na chorobę krwi i potrzebuję codziennych zastrzyków, ale nikt nie mógł mi ich podać. Były też osoby, które codziennie potrzebują insuliny - one również nie dostawały zastrzyków. Jednego mężczyznę bardzo bolała ręka. Potrzebował środków przeciwbólowe, których jednak nie było. Krzyczał z bólu przez całą noc.
O niczym nie wiedzieliśmy. Nasi żołnierze przyszli do nas i powiedzieli, że mamy pięć minut na spakowanie się i wyjście na zewnątrz, żeby się ewakuować. Ci, którzy mieli już spakowane plecaki, po prostu wstali i wyszli. Nie wiem, kto pojechał do Doniecka albo do Rosji. Kiedy na zewnątrz spotkali nas przedstawiciele ONZ i Czerwonego Krzyża, to powiedzieli nam, że jesteśmy bezpieczni i że nikt nie będzie do nas strzelał. Następnie w trakcie filtracji mogliśmy wybrać miejsce, do którego chcieliśmy wyjechać.
Nie wiem. To działo się w miejscu, w którym nigdy wcześniej nie byłam.
(dłuższa cisza, Lidia opuszcza głowę i zamyka oczy)
Nie chcę o tym mówić.
Nie wiem. Nawet w przybliżeniu nie potrafię tego określić. Wieczorem zabrano nas z Azowstalu, następnie wyjechaliśmy i o północy byliśmy na filtracji. Potem znów długo jechaliśmy.
Przyjęto nas bardzo dobrze! Dostaliśmy ubrania i nowe buty. Mogliśmy się umyć. Cały czas przychodzili do nas ludzie i przynosili nam jedzenie, środki higieny i inne rzeczy. Nie było absolutnie żadnych problemów. Zostaliśmy zakwaterowani w osobnym pokoju, w którym było wygodnie i można było się dobrze wyspać.
Jeszcze nie wiem. Muszę sobie to jeszcze wszystko poukładać. Ale najpierw chcę odpocząć. To wszystko.