Ponowne zaproszenie nastąpiło zaledwie jeden dzień po telefonicznej rozmowie między Zełenskim a prezydentem Niemiec Frankiem-Walterem Steinmeierem, w której wyjaśnili trwające od ponad trzech tygodni nieporozumienia związane z odwołaną przez Steinmeiera podróżą do Kijowa.
Rząd Ukrainy dał wcześniej do zrozumienia, że nie życzy sobie w Kijowie prezydenta Niemiec, który w poprzedniej funkcji – jako szef niemieckiej dyplomacji – współtworzył niemiecką politykę wobec Rosji.
W poniedziałek, 9 maja, w Rosji odbędzie się parada wojskowa, tradycyjnie upamiętniająca Dzień Zwycięstwa armii radzieckiej nad hitlerowskimi Niemcami. Scholz z kolei w przemówieniu telewizyjnym w niedzielę, 8 maja, zamierza zwrócić się do społeczeństwa Niemiec, mówić o wojnie w Ukrainie i zakończeniu 77 lat temu II wojny światowej. W tym dniu kanclerz będzie rozmawiał o sytuacji w Ukrainie z partnerami z grupy G7. Prezydent Zełenski ma dołączyć online.
To "bardzo szczególny w tym roku 8 maja" – powiedziała wicerzeczniczka niemieckiego rządu, Christiane Hoffmann. Fakt, że dwa kraje, które w czasie II wojny światowej były ofiarami niemieckiej agresji, teraz są ze sobą w stanie wojny jest "bardzo przygnębiającą okolicznością".
Przewodnicząca niemieckiego Bundestagu, Baerbel Bas, jedzie w tym dniu do Kijowa na zaproszenie przewodniczącego parlamentu ukraińskiego Rusłana Stefańczuka i być może spotka się tam także z Zełenskim.
Choć po wyjaśniającej rozmowie telefonicznej Steinmeiera i Zełenskiego kanclerz Scholz zapowiedział podróż do Ukrainy szefowej niemieckiej dyplomacji Annaleny Baerbock, nie usunęło to całkowicie rozdźwięków w stosunkach między Ukrainą a Niemcami. W piątek Zełenski pytany podczas wystąpienia online o to, czy jest zadowolony ze wsparcia UE, a szczególnie Niemiec, ponownie wyraził krytykę, że z jednej strony nakładane są sankcje, a jednocześnie podpisywane umowy z Rosją. - To hipokryzja – powiedział.
W wywiadzie dla BBC prezydent Ukrainy wypowiedział się również na temat minimum, aby negocjacje z Moskwą zakończyły się sukcesem. Rosjanie musieliby się wycofać na pozycję z 23 lutego, czyli sprzed nowej rosyjskiej inwazji. Tu potrzebna jest dyplomacja. - Z naszej strony nie wszystkie mosty dyplomatyczne zostały spalone – powiedział.
Artykuł pochodzi z serwisu Deutsche Welle.
Autor: DPA/dom