To polityczne trzęsienie ziemi, którego wstrząsy będą odczuwane także w Berlinie. Ponad trzy miesiące po wyborach lokalnych w Turyngii wybrano w końcu nowego premiera landu. W głosowaniu niespodziewanie przepadł dotychczasowy szef rządu Bodo Ramelow z partii Lewica. Na premiera wybrano polityka liberalnej FDP Thomasa Kemmericha. Poparła go m.in. antyimigrancka partia AfD, którą dotychczas próbowano za wszelką cenę izolować.
Bodo Ramelow z Lewicy próbował kontynuować koalicję razem z socjaldemokratyczną SPD i Zielonymi, tworząc rząd mniejszościowy. Podczas głosowania w landtagu Turyngii polityk nie uzyskał jednak wymaganej większości. W trzeciej turze głosowania, w której obowiązywała zwykła większość, sensacyjnie przegrał z kandydatem liberałów.
Wiceprzewodniczący FDP Wolfgang Kubicki ocenił, że to wielki sukces Kemmericha. - Wygrał kandydat demokratycznego centrum. Najwyraźniej wizja kolejnych pięciu lat z Bodo Ramelowem nie była zbyt kusząca dla posłów - powiedział.
>>> Prof. Grzegorz Kołodko: W innych krajach partie potrafią tworzyć pragmatyczne koalicje
Wybór polityka FDP na tak ważne stanowisko głosami skrajnie prawicowej AfD jest jednak rewolucją na niemieckiej scenie politycznej. Media i politycy mówią o złamaniu tabu i trzęsieniu ziemi. Po raz pierwszy AfD ma bowiem bezpośredni wpływ na wybór premiera landu.
Szef SPD Norbert Walter-Borjans zarzucił liberałom oraz chadeckiej CDU doprowadzenie do "niewybaczalnego przerwania tamy". - To, że liberałowie wystawiają słupa do objęcia władzy przez prawicowych ekstremistów, jest skandalem pierwszej wody - powiedział. Sekretarz generalny SPD Lars Klingbeil ocenił, że to punkt krytyczny powojennej historii Niemiec.
Jeszcze ostrzej zareagował szef Lewicy Bernd Riexinger, który napisał na Twitterze: "Dokąd zaszliśmy, skoro FDP pozwala wybrać premiera Kemmericha głosami faszysty Hoeckego i AfD? To złamanie tabu, które będzie miało daleko idące skutki. FDP i CDU będą musiały się wytłumaczyć".
Powodów do zadowolenia nie kryją za to politycy AfD, którzy w końcu przebili się przez mur, jakim otoczono to wzbudzające kontrowersje ugrupowanie. Lider struktur partii w Turyngii Bjoern Hoecke ocenił, że to nowy start dla polityki w tym landzie. - Dotrzymaliśmy słowa danego przed wyborami - powiedział, przypominając o zapowiedziach zakończenia lewicowych rządów w Turyngii. Jak dodał, ma nadzieję, że będzie to sygnałem, który zostanie zauważony w całych Niemczech.
Szef chadeckiej CDU w Turyngii Mike Mohring powiedział, że Kemmerich musi jasno zakomunikować, iż w landzie nie będzie koalicji z AfD. Przyznał, że jego partia poparła kandydata FDP w trzeciej turze głosowania, ale dodał, że CDU nie jest odpowiedzialna za zachowanie innych partii.
Turyngię czeka teraz trudny proces budowy nowego rządu, na razie nie wskazano nowych ministrów. Wynegocjowana w ostatnich tygodniach umowa koalicyjna między Lewicą, SPD a Zielonymi trafi do kosza.
Nieoczekiwany wybór polityka liberalnej FDP na premiera Turyngii dzięki poparciu AfD komentuje niemiecka prasa.
"A co powiedzą przyszli historycy o tym dniu?" - pyta retorycznie dziennik "Frankfurter Rundschau" i odpowiada: "5 lutego 2020 mieszczańskie centrum objawiło swoją brzydkie oblicze. Po to, by dojść do władzy, przedstawiciele partii, która zwie się liberalną, pozwolili sobie na podanie ręki przez wrogów liberalnej demokracji. I partia, która nazywa się chrześcijańsko-demokratyczną zadbała o to, by się to udało (...). Wprawdzie faszysta z AfD Björn Höcke nie jest Adolfem Hitlerem, nawet jeśli chętnie imituje gesty i retorykę nazistowskich przywódców. Höcke nie rządzi, nawet w Turyngii. A jednak uzasadnione jest porównanie między końcem Republiki Weimarskiej a skandalem w Erfurcie. Ponownie okazuje się, że formalnie demokratyczne decyzje mogą utorować drogę wrogom demokracji".
"Pytanie, czy CDU powinna zawiązywać koalicje z AfD zaprząta już od lat wszystkie landowe struktury CDU, tam gdzie mają one do czynienia z silną AfD w parlamencie. Na zachodzie przyjęła się linia, że tego się nie robi. Na wschodzie wygląda to inaczej; tam lewe i prawe skrzydło spierają się o pryncypia i pragmatyzm (...). Dla partii chadeckich to wydarzenie w Turyngii jest teraz ogólnoniemieckim eksperymentem. Tama została przerwana" - pisze "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
Podobnie widzi to komentator tygodnika "Die Zeit": "To wydarzenie będzie miało ogromne konsekwencje dla wielu spraw w Republice Federalnej w nadchodzących miesiącach i latach - to przerwanie tamy. Przerwanie tamy to dziwaczne określenie, ale jedyne, które wydaje się tu na miejscu (...). Nikt nie może twierdzić, że ta sytuacja była niespodzianką (...). AfD została taktycznie włączona do procesu zdobywania władzy - czy świadomie czy nieświadomie, to już prawie bez znaczenia".
"59 tys. wyborców FDP w Turyngii na pewno miało wiele życzeń. Ale to, że czołowy kandydat najmniejszej partii w landtagu pozwolił się wybrać na premiera głosami AfD, tego na pewno sobie nie życzyli - w każdym razie jeśli brać na poważnie profil tej partii" - zauważa z kolei dziennik "Die Welt".
"To pachnie prawdziwą hipokryzją kiedy Thomas Kemmerich po swoim wyborze podkreśla, że jest przeciwko AfD i przeciwko Höckemu - pisze regionalny dziennik "Thüringer Allgemeine" z Erfurtu. "Najwidoczniej wszystkie szczątki I złamanie tabu były usprawiedliwione byleby tylko osiągnąć cele polityczne. To ciężki cios dla zaufania ludzi do parlamentarnej demokracji” - podsumowano.
Tekst pochodzi z serwisu Deutsche Welle.