Wszystkie 22 komisje Parlamentu Europejskiego wybierały w środę swych przewodniczących i wiceprzewodniczących, którzy - na zasadzie dżentelmeńskiej umowy - są rozdzielani pomiędzy poszczególne frakcje w zależności od ich wielkości. W tym rozdzielniku klubowi konserwatystów przypadły fotele szefów dwóch komisji - do spraw zatrudnienia (o tę zabiegała Beata Szydło) oraz do spraw budżetu, której przewodnictwo bez większych kłopotów objął dziś Belg Johan Van Overtveldt z Nowego Sojuszu Flamandzkiego.
Całe moje życie zawodowe było związane ze sprawami społecznymi. Pochodzę z regionu, który nauczył mnie wrażliwości społecznej. Najważniejsze jest chęć porozumienia, rozmowy, konsultacji
- przekonywała Szydło. W imieniu jej frakcji zachwalała ją także Elżbieta Rafalska, ale - zgodnie ze zwyczajem - nie było otwartej dyskusji o kandydatce.
Złym znakiem dla Szydło stał się wniosek europosłów centrolewicy (klub Socjalistów i Demokratów), by utajnić głosowanie. Już wczoraj frakcja "Odnowić Europę" (liberałowie plus deputowani z partii Emmanuela Macrona) otwarcie zapowiedziała utrącanie kandydatów z partii rządzących w Polsce i na Węgrzech, bo te kraje są objęte postępowaniem z artykułu 7. Traktatu o UE. A choć centrolewica powstrzymywała się od publicznych deklaracji, to z jej zamkniętych posiedzeń dochodziły sygnały, że będzie przeciw Szydło. Centroprawicowa Europejska Partia Ludowa (m.in. PO, PSL, niemieccy chadecy) oficjalnie rekomendowała głosowanie zgodne z ustaleniami władz frakcji, czyli poparcie dla Szydło.
- To odwet. Był jeden kandydat, więc dlaczego wnioskowali o utajnienie głosowania? Beata Szydło ma kompetencje w sprawach społecznych nieporównywalne w Europie. Ale nie liczyły się kompetencje - przekonywał europoseł PiS Ryszard Legutko. Jego zdaniem blokowi lewicowemu szło o zemstę za przekreślenie szans Fransa Timmermansa na posadę przewodniczącego Komisji Europejskiej na szczycie UE z zeszłego tygodnia, na którym Timmermansowi sprzeciwiała się m.in. Polska. Szydło unikała dziś wypowiedzi dla mediów. Komisja ds. zatrudnienia wybierze przewodniczącego dopiero w przyszłym tygodniu.
Utrącenie Szydło nie oznacza europarlamentarnego "kordonu sanitarnego" wokół PiS, bo komisja ds. zagranicznych wybrała Witolda Waszczykowskiego na swego pierwszego wiceprzewodniczącego, na takie samo stanowisko Zdzisława Krasnodębskiego (przepadł w zeszłym tygodniu w wyborach na jednego z wiceszefów Parlamentu Europejskiego) wybrała dziś także ważna komisja ds. przemysłu, a Ryszard Czarnecki został trzecim wiceprzewodniczącym komisji petycji.
Kandydatura Szydło była prowokacją. To nie jest zwykła polska polityczka, lecz była premier rządu PiS. Dlatego była nie do przetrawienia dla swojej komisji
- tłumaczy jeden z zachodnioeuropejskich europosłów. Część deputowanych pamięta Szydło z jej wystąpienia jako szefowej polskiego rządu w Parlamencie Europejskim w Strasburgu, kiedy - ku uciesze i oklaskom eurosceptycznych i antyunijnych europosłów - kategorycznie odrzucała krytykę w sprawie zagrożonej praworządności w Polsce.
Czy gdyby klub konserwatystów wystawił dziś Rafalską zamiast Szydło, to miałaby większe szanse? - Niewykluczone, choć determinacja tej komisji, żeby generalnie blokować PiS była spora - odpowiada jeden z naszych rozmówców w europarlamencie.
Także dzisiaj komisja ds. rynku wewnętrznego wybrała Różę Thun z PO na swoją trzecią wiceprzewodniczącą, komisja ds. polityki regionalnej - Krzysztofa Hetmana z PSL na swego pierwszego wiceprzewodniczącego, komisja budżetowa - Janusza Lewandowskiego z PO na pierwszego wiceprzewodniczącego, a komisja ds. kobiet i równouprawnienia - Roberta Biedronia na swego czwartego wiceprzewodniczącego. Ewa Kopacz już w zeszłym tygodniu została jedną z 14 wiceprzewodniczących Parlamentu Europejskiego.
Instytucjonalne umocowanie polskich europosłów jest znacznie gorsze, niż w poprzedniej kadencji, gdy Polacy kierowali łącznie czterema komisjami (jedna to formalnie podkomisja do spraw bezpieczeństwa i obrony) i mieli dwa fotele wiceprzewodniczących Parlamentu Europejskiego.