Do restauracji przy sopockim deptaku, wszedł mężczyzna w towarzystwie kobiety. Zamówił danie "odlotowe skrzydełka", przystawki, oraz pięć litrów piwa. Zjadł, wypił, i poprosił o kolejne piwo. Musiał wyglądać podejrzanie, bo obsługa poprosiła o zapłacenie rachunku. Wtedy wyznał, że nie ma prze sobie ani grosza i nie zapłaci.
Obsługa wezwała policję. Amator jedzenia za darmo spędził noc na policyjnym dołku. Miał dwa promile alkoholu w organizmie. Za jedzenie za darmo, czyli szalbierstwo, grozi mu areszt, ograniczenie wolności, albo grzywna.
W serwisie policyjni.pl także: Flet warty 80 tysięcy złotych odzyskany
Szczęściarze roku. Tego mogli nie przeżyć, a mają się dobrze