Po wypadku zostawili umierającego kolegę

Dwóch mieszkańców Szczecina uciekło z miejsca wypadku pozostawiając w samochodzie umierającego kolegę. Jeden z nich, kierowca samochodu, miał dwa promile alkoholu w organizmie.

Kierowca toyoty corolli jechał zbyt szybko jedną z ulic Szczecina, zjechał na prawą stronę i uderzył w stalową barierę ochronną. Kierujący i jeden z pasażerów uciekli z miejsca wypadku. Zostawili na przednim siedzeniu ciężko rannego kolegę.

Rozbity samochód zauważył przypadkiem przejeżdżający tamtędy policjant. Wezwał pogotowie do ciężko rannego. Od świadków wypadku dowiedział się, że kierowca i pasażer zaraz po wypadku uciekli. Poznał też ich rysopisy. Skojarzył, że kilka minut wcześniej widział podobnych osobników. Po chwili już byli w jego rękach. Potwierdziło się, że to właśnie oni uciekli z miejsca wypadku. Obaj byli pijani. Jeden miał dwa promile, drugi ponad dwa i pół.

Żaden z mężczyzn nie chciał przyznać, że kierował samochodem. Zwalali winę wzajemnie na siebie. W końcu, to świadkowie wypadku wskazali kierowcę.

34-letni Szczecinianin usłyszał zarzut spowodowania wypadku po pijanemu i nie udzielenia pomocy rannemu. Jego 38-letni kolega odpowie za porzucenie rannego. Obaj zostali aresztowani na dwa miesiące.

Ich ranny kolega walczy o życie w szpitalu.

W serwisie policyjni.pl także: Szukają noworodka. Prawdopodobnie został utopiony

Więcej o: