Białystok: Podczas juwenaliów ochroniarze pobili studenta

- Na całym ciele mam stłuczenia, podłużne siniaki po pałkach teleskopowych i krwawe ślady na twarzy - opowiada student, który został dotkliwie pobity przez ochroniarzy pilnujących bezpieczeństwa na Juwenaliach Politechniki Białostockiej.

- W trakcie wczorajszego koncertu odbywającego się na terenie Politechniki Białostockiej biegłem spotkać się z kolegą - napisał na Alert24 Michał Markiewicz*. Podczas biegu mężczyzna został schwytany przez ochronę i powalony na ziemię.

Władza w pałkach i glanach

- Zostałem spałowany. W moją stronę poleciało wiele wyzwisk. Starałem się dowiedzieć, za co zostałem schwytany i pobity, ale w odpowiedzi dostałem tylko mocny cios w szczękę - relacjonuje.

- Ochroniarze zdecydowanie poczuli w swych rękach władzę, którą reprezentowały ich pałki i tzw. glany - skarży się Alertowicz. Inni ochroniarze mieli się "bezczynnie" przyglądać pobiciu. W końcu zainteresowali się bitym chłopakiem i zapytali kolegów "za co go bijecie". Nie uzyskując konkretnej odpowiedzi zdecydowali się pomóc kolegom.

- Dostałem jeszcze kilka razy z pięści w twarz, nie wiedząc za co - mówi.

Nie ma dowodu - nie ma sprawy

Całą sprawą żywo zainteresowała się białostocka policja. - Jeszcze nikt nie zgłaszał poważniejszych wypadków, ale jak tylko chłopak zgłosi się do nas, rozpoczniemy dochodzenie - zapewnia oficer prasowy.

Michał przez telefon informuje nas, że jest właśnie u lekarza na obdukcji i nie zdążył całej sprawy przekazać policji i władzom uczelni.

Niestety Katarzyna Zabielska-Adamska prorektor ds. studentów białostockiej Politechniki podkreśla, że "póki sprawa nie została zgłoszona na policję i poparta dowodami" nie będzie komentowała zajścia. Tłumaczy, że zajście mogło po prostu nie mieć miejsca.

- Całą rozmowę przeprowadzimy dopiero po zgłoszeniu sprawy na policję - mówi.

Nie udaje nam się także dostać nazwy firmy ochroniarskiej, która zabezpieczała imprezę. - Nie ujawnimy jej, póki nie będziemy mieć dowodów, że ta sprawa w ogóle miała miejsce - tłumaczy Zabielska-Adamska.

Jak zapewnia, władze uczelni "są w stałym kontakcie z oficerem policji odpowiedzialnym za imprezy masowe".

"Co nam po zdjęciu"

Prosimy więc Michała o przesłanie zdjęć - tym sposobem będziemy mieć jasny dowód w sprawie. Otrzymujemy fotografie i dzwonimy znowu do pani prorektor.

Niestety i tym razem Zabielska-Adamska pozostaje obojętna - nie chce nawet żebyśmy przesyłali zdjęcie na maila. - Co nam po tym zdjęciu - mówi. - Mógł przecież rozbić sobie nos spacerując po parku - dodaje.

- Jeżeli sprawa nie jest zgłoszona na policję. Nie ma sprawy - kwituje.

Jeszcze dzisiaj Michał Zgłosi swoje pobicie na policję, sprawa jest rozwojowa. Wiesz więcej? Poinformuj Alert24

*Imię i nazwisko studenta na jego prośbę zostało zmienione