Na Śląsku procederem zajmowały się dwie osoby : 36-letnia kobieta i jej 30-letni kolega . Wyszukiwali kobiety w trudnej sytuacji życiowej i namawiali je do zawarcia małżeństwa z Nigeryjczykami. - Fikcyjne żony, które miały tylko kilka razy zobaczyć swoich afrykańskich mężów, dostawały ok. 2 tys. euro. Organizatorzy zarabiali po tysiąc euro - tłumaczy rzecznik Śląskiego Oddziału Straży Granicznej podpułkownik Cezary Zaborski.
W stolicy działali Nigeryjczycy, którzy werbowali swoich rodaków tłumacząc, że małżeństwo z Polkami otwiera im drogę do uzyskania prawa stałego pobytu.
Siatka wpadła ponieważ śląscy funkcjonariusze Straży Granicznej przeprowadzili wywiad środowiskowy dotyczący małżeństw dwóch młodych chorzowianek z nigeryjczykami. Okazało się, że małżonkowie nie tylko nie mieszkają ze sobą, ale nawet w ogóle się nie znają. Grupa przygotowywała organizację kolejnych małżeństw , Straż Graniczna znalazła ok. 200 różnych świadczących o tym dokumentów.
Polki były również ofiarami . Część z nich mogła być później zastraszana. - Wiemy o jednym takim przypadku. Kobieta gdy zdała sobie sprawę, że musi kłamać w urzędach próbowała się wycofać. Usłyszała wtedy pod swoim adresem groźby. - dodaje Zaborski. Sprawą zajęła się już chorzowska prokuratura.