Pobili go na ulicy. Nikt nie powiadomił ciężarnej żony

- Przez całą noc nikt nie wiedział co się ze mną dzieje, bo szpital odmówił mi kontaktu z rodziną - napisał na Alert24.pl pobity w Krakowie turysta.

Rynek Główny w Krakowie to miejsce tłumnie odwiedzane przez turystów. Właśnie tam pan Daniel postanowił spędzić swój spóźniony wieczór kawalerski. Świętował razem z bratem. Około godz. 2 nad ranem zaczepiło ich kilku agresywnych mężczyzn. Dyskusja szybko zmieniła się w bójkę. Uderzony turysta upadł, rozbił sobie głowę o bruk. Choć nie stracił przytomności, nie mógł się poruszyć . W tym czasie sprawcy pobicia zabrali mu dokumenty. Ktoś zadzwonił po pogotowie, brat pobitego próbował bezskutecznie wezwać policję. Karetka zabrała pobitego turystę do Szpitala Wojskowego przy ulicy Wrocławskiej. Od tej chwili ani brat pana Daniela, ani jego ciężarna żona nie wiedzieli, co się z nim stało.

Szpital nie chciał zawiadomić rodziny

Alertowicz twierdzi, że lekarze odmówili mu kontaktu z najbliższymi. - Na pytanie o nazwisko lekarzy, którzy mną się zajmowali usłyszałem, iż mi ich nie podadzą - napisał wzburzony pan Daniel.

Dopiero rano pechowy turysta mógł zgłosić sprawę pobicia. W komisariacie na Kazimierzu złożył szczegółowe zeznania. W tym czasie jego żona przyjechała do szpitala. Dwa razy prosiła o podanie numeru ubezpieczenia, bo jej zdaniem mąż został źle potraktowany i miał prawo do kontaktu z rodziną. Żona tłumaczyła, że nie chce się denerwować - pisze na Alert24 turysta - bo jest w zaawansowanej ciąży. Na co miała usłyszeć od lekarza - no i co z tego.

Niestety, nikt z Szpital Wojskowego nie chciał z nami rozmawiać i bulwersującej historii skomentować.

Policja sprawdza zgłoszenie

- Wyjaśniamy, czy dostaliśmy takie zgłoszenie - mówi Alertowi 24.pl, Michał Kondzior z zespołu prasowego małopolskiej policji. Większość bójek nie jest zgłaszana. - Od początku roku do minionej niedzieli maja mieliśmy zaledwie 14 podobnych zgłoszeń na całym Starym Mieście - dodaje oficer prasowy.

Pan Daniel nie zamierza się poddawać. Jeszcze dziś chce złożyć skargę na szpital i zawiadomić m.in. Rzecznika Praw Pacjenta. - Byłem kilka godzin w szpitalu, w tym czasie nikt nie widział, co się ze mną dzieje - mówi Alertowi24.pl turysta. Ma też pretensje do policji, która jego zdaniem zbyt późno zareagowała. - Rynek jest monitorowany, tuż koło Sukiennic jest komisariat i bez problemu można było zatrzymać sprawców pobicia. Do czasu przyjazdu pogotowia cały czas byli na placu - relacjonuje pan Daniel, który chce w ten sposób ostrzec innych turystów przed podobnymi przygodami.

Jeśli mieliście podobne, złe doświadczenia z szpitalami, byliście świadkami opieszałości policji, piszcie na Alert24 .

Więcej o: