Wybuch w szkole w Myślenicach

Do eksplozji w szkole w Myślenicach doszło wczoraj koło południa. Ranny został 19-letni uczeń. Grozi mu amputacja kilku palców lewej ręki.

Policyjne laboratoria badają tajemniczą substancję, która był bezpośrednią przyczyną wybuchu - wyjaśnia Katarzyna Padło z Małopolskiej Komendy Policji. Do eksplozji podczas eksperymentu doprowadził jeden z uczniów. 19-latek do chemicznej mieszanki dosypał przyniesionego przez siebie proszku. Na razie nie wiadomo, co to za materiał. - Chłopak zostanie przesłuchany kiedy będzie taka możliwość. Na razie jest pod opieką lekarzy - dodaje Padło.

Do wybuchu doszło wczoraj podczas oficjalnego pokazu. Wszystko wskazuje na to, że uczeń prowadzący prezentację zdetonował przyniesione przez siebie niebezpieczne materiały. Sam został poważnie ranny. Po incydencie dyrektor profilowanego liceum zarządził ewakuację szkoły. Interweniowały służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo. Konieczne było przy tym wezwanie na miejsce policyjnych ekspertów, którzy pracowali na miejscu do późnego wieczora.

W ramach tzw. dni otwartych myślenicką szkołę średnią odwiedzali gimnazjaliści z całego powiatu. W trakcie trwania imprezy odbywały się także - głównie na szkolnym korytarzu - prezentacje dorobku poszczególnych profilowanych klas. Uczniowie pokazywali kilka reakcji chemicznych. - Wszystko było przygotowane wcześniej i zabezpieczone. To są takie doświadczenia, przy których nie ma żadnego zagrożenia - zapewnia dyrekcja szkoły.

Poszkodowany nastolatek chciał wzbogacić swój pokaz: - Wniósł ten swój materiał do szkoły. Nie wiemy, co to było - zapewnia w rozmowie z reporterem Radia TOK FM, Jacek Ślósarz, dyrektor profilowanego liceum w Myślenicach. To właśnie ten składnik spowodował głośny wybuch. Na razie nie wiadomo czy chłopak chciał spowodować eksplozję czy to wypadek. Nie wiadomo także czy chwalił się swoimi pomysłami kolegom - Uczniowie nam teraz nic nie powiedzą - mówi dyrektor liceum.

Skutki wybuchu są bardzo poważne. Przeprowadzający eksperyment został ranny w lewą rękę. Chłopak, który był przytomny, błyskawicznie trafił do myślenickiego szpitala na operację. - Jest po operacji w szpitalu i nie wiadomo co z ręką - wyjaśnia Ślósarz. Lekarze podali wstępnie, że młody mężczyzna został trwale okaleczony. Grozi mu amputacja kilku palców lewej ręki. Prócz chłopaka niegroźnie poszkodowanych zostało dwóch innych, stojących w pobliżu uczniów. - Dzieci miały problemy psychologiczne i takie załamania ze względu na widok - przyznaje dyrektor liceum. - Zaraz oddaliśmy je pod opiekę psychologa - dodaje.

W tej chwili szkoła pracuje już normalnie.

Policja bada całą sprawę. Więcej szczegółów uda się ustalić zapewne po przebadaniu feralnego proszku i przesłuchaniu poszkodowanego maturzysty

- przyznają funkcjonariusze. W jego domu policjanci znaleźli spore ilości niebezpiecznych środków.