"Demokracja pomylona z anarchią" - znieważanie w internecie bezkarne?

Znieważanie i zniesławianie w Internecie. Coraz więcej takich spraw trafia do prokuratury, ale większość kończy się umorzeniem. Można wnieść jeszcze prywatny akt oskarżenia, ale to wcale nie gwarantuje sukcesu.

Ubliżają, znieważają, obmawiają i czują się bezkarni. To anonimowi internauci, którzy dokonują wpisów na forach w Internecie czy w komentarzach np. do blogów.

- Myślę, że często ludziom demokracja myli się z anarchią - mówi zastępca prokuratora rejonowego Lublin Północ, Marek Zych. Jego zdaniem, debata publiczna pozwala na wiele, ale nie na wszystko. Prokuratura ma coraz więcej zawiadomień od osób, które czują się pokrzywdzone. - Rzeczywiście odnotowujemy coraz większą liczbę spraw o czyny z art. 212 i 216 Kodeksu Karnego, a więc o znieważenie czy zniesławienie, na stronach internetowych - przyznaje Zych.

Skargi najczęściej napływają od osób publicznych: radnych, dyrektorów szpitali i innych instytucji, ale również osób prywatnych. Czują się pomówione i składają doniesienia do prokuratury.

O jakie wpisy chodzi? Wulgarne, obelżywe, ale i inne, odnoszące się bezpośrednio do konkretnych osób. - To są np. sformułowania "może być wrócił do zakonu"; "gdybyś też miał krztynę rozumku"; zdarzają się też sformułowania w stylu "komuch czy czerwona świnia" - mówi prokurator.

Śledczy każdorazowo badają taką sprawę. W wielu przypadkach za pośrednictwem policji starają się ustalić, kto umieścił kontrowersyjny wpis w Internecie, czyli ustalają tzw. IP komputera, z którego pochodzi komentarz na forum.

Takie postępowania często kończą się umorzeniem. Bowiem według prokuratury, czyny te są ścigane z oskarżenia prywatnego, więc pokrzywdzeni mają możliwość wniesienia do sądu prywatnoskargowego aktu oskarżenia.

I tu w wielu przypadkach zaczynają się problemy. Kto wnosi prywatny akt oskarżenia, musi przed sądem udowodnić winę oskarżonego. A jeśli nie ma takich informacji z prokuratury, to nie wiadomo, kto powinien ponieść karę.

Jeśli osoba pomówiona nie wie, kto dokonał znieważającego ją wpisu sąd rozpoczyna żmudne postępowanie i stara się to ustalić. Trwa to miesiącami. - Jest to długi łańcuszek podmiotów, do których musimy się zwracać: policja, potem pośrednicy internetowi - przyznaje sędzia Tomasz Posłuszny z XV Wydziału Grodzkiego Sądu Rejonowego w Lublinie.

Doniesienie do prokuratury złożył m.in. były prezydent Lublina, dziś radny Paweł Bryłowski. Przyznaje, że jest osobą publiczną i znosił wiele, ale do czasu. - Wreszcie wyczerpała się moja cierpliwość. To jest jak roznoszenie choroby, ta agresja w Internecie, kłamstwa - mówi Paweł Bryłowski. Dodaje, że zależy mu na ukaraniu autora zniesławiających go wpisów. Chciałby, by taki ktoś dostał karę finansową, np. wpłatę na rzecz Hospicjum.

A jak kończą się takie sprawy w sądach? Zdarza się, że strony dochodzą do ugody i kończy się na przeprosinach. Ale w wielu przypadkach sąd orzeka kary grzywny. Może też orzec karę ograniczenia wolności, a nawet pozbawienia wolności do roku.

Serwis policyjni.pl poleca: Świadomie zakażał HIV na terenie całego kraju

Więcej o: