Cała sprawa związana jest z parkingiem przy ul. Prostej. Ze strzępów informacji przekazanych przez prokuraturę wynika, że 35-letni Maurycy S. oraz 29-letni Przemysław G. mieli pośredniczyć we wręczeniu łapówki urzędnikowi Zarządu Dróg Miejskich, który zarządza parkingiem. Chodziło o załatwienie korzystnej umowy na dzierżawę terenu.
- Nie mogę podać zbyt wielu szczegółów, ponieważ to nie koniec śledztwa w tej sprawie - mówi "Gazecie" prok. Robert Majewski, naczelnik wydziału ds. przestępczości zorganizowanej Prokuratury Krajowej.
- Skoro zatrzymano pośredników, to do złapania są jeszcze zleceniodawcy? - dociekamy.
- Nic więcej nie powiem - ucina prok. Majewski.
Wiemy, że łapówka wynosiła kilkanaście tysięcy złotych. Wiemy też, że zarzuty w tej sprawie usłyszała jeszcze jedna osoba, choć śledczy nie chcą zdradzić, o kogo chodzi. Jednak na pewno nie o urzędnika Zarządu Dróg Miejskich. - Pracownik ZDM został przesłuchany jedynie w charakterze świadka - usłyszeliśmy wczoraj w ratuszu.
Maurycy S. oraz Przemysław G. formalnie są podejrzani jedynie o usiłowanie wręczenia łapówki, co z kolei może sugerować, że przekazanie pieniędzy odbyło się pod kontrolą CBA.
S. został już aresztowany przez sąd na trzy miesiące. Nie przyznał się do winy. G. wręcz przeciwnie. Złożył wyjaśnienia. - Postanowił sobie pomóc - komentują śledczy. Po przesłuchaniu wyszedł na wolność. Musiał wpłacić 20 tys. zł kaucji i oddać paszport.
Przeczytaj także: Zobacz świąteczne iluminacje w Warszawie
Obaj zatrzymani to działacze SdPl. Byli działacze, bo wczoraj usunięto ich z partii. Maurycy S. był m.in. rzecznikiem Marka Borowskiego, gdy ten kandydował w 2006 r. na prezydenta Warszawy. W 2007 r. został wiceburmistrzem Ochoty. Jest też jednym z założycieli Towarzystwa Inicjatyw Społecznych "Troska", które zajmuje się dziećmi z ubogich rodzin.
- Dla mnie ta sprawa to tragedia. Tak poświęcał się dla dzieci. W przyszłym tygodniu miało odbyć się spotkanie mikołajkowe, które organizował. To dla mnie nieznana twarz tego człowieka - mówi Mariusz Oprządek, ochocki radny i lider partii w tej dzielnicy.
W maju "Gazeta" ujawniła, że Maurycy S. wysłał się sam do Sokołowa Podlaskiego na spotkanie koła Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów. Wziął samochód służbowy, po drodze go rozbił. Rachunki zapłacił urząd. Miesiąc później S. pożegnał się z urzędem. - Od tamtej pory stale narzekał, że nie ma za co żyć. Szukał pracy, ale bezskutecznie - zdradza nam jeden z warszawskich polityków PO.
Przemysław G. przez trzy lata był asystentem w biurze poselskim Tomasza Nałęcza. Był m.in. wiceszefem mazowieckiej SdPl ds. programowych i liderem partii w Siedlcach. Ponad rok temu trafił do Warszawskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. W kwietniu br. awansował na kierownika trzyosobowego działu marketingu i promocji.
Jeden z pracowników WOSiR-u tak relacjonuje zatrzymanie G. przez CBA: - Przeszukali jego pokój. Zabezpieczyli komputery. Zakuli go w kajdanki i wyprowadzili z budynku. Był spokojny. Naprawdę nie wiem, co się z nim stało. To był dobry chłopak. Niedawno urodziło mu się dziecko, w grudniu miał się żenić.
Przeczytaj także: Plac Defilad z 300-metrowym wieżowcem?
Przemysław G. pojawił się wczoraj w pracy. Przyniósł wyjaśnienie na piśmie. Przyznał się do winy, przeprosił za całe zamieszanie. Zapewnił, że jego działania nie miały nic wspólnego z ośrodkiem, co zresztą potwierdza prokuratura.
- Podjąłem decyzję, że do czasu wyroku sądu Przemysław G. będzie u nas pracował, ale już nie na stanowisku kierowniczym. Zgodnie z prawem nie mogę zrobić nic więcej - mówi Janusz Kopaniak, dyrektor WOSiR.