Czy ryby odczuwają ból? W czasach wielkiej aktywności obrońców przyrody, gdy co roku organizowane są akcje przeciwko sprzedawaniu w sklepach żywych karpi to pytanie wydaje się absurdalne – oczywiście, że odczuwają! Tyle, że odpowiedź nie jest taka prosta.
Podstawowy kłopot to zdefiniowanie bólu. Najbardziej oczywiste porównanie z tym, co sami odczuwamy nie sprawdza się z wielu powodów. Przede wszystkim u człowieka ból to bardzo złożone zjawisko, które tylko w pewnym stopniu jest bezpośrednim odczuciem płynącym np. z uderzonego nosa.
Jeśli ktoś ma psa, zapewne zwrócił uwagę na to, że zwierzęta te w wielu sytuacjach zdają się nie odczuwać bólu lub odczuwać go słabo. Choćby wspomniane przypadkowe uderzenie się w nos. W przypadku człowieka takie zdarzenia związane jest zwykle z okrzykiem, złapaniem się za bolące miejsce, zaciśnięciem powiek i całą serią innych zachowań. Tymczasem pies, który całkiem mocno uderzył się w nos wpadając na ścianę zwykle odskakuje, otrząsa się i zajmuje swoimi sprawami.
Czy to znaczy, że ledwo poczuł ból? Nie – po prostu psy inaczej niż ludzie sygnalizują ból. U człowieka więzi społeczne są znacznie bardziej rozbudowane i okazywanie bólu jest zarówno ostrzeżeniem dla innych członków grupy, jak i prośbą o pomoc i wsparcie.
Skoro u stosunkowo blisko spokrewnionych ze sobą ssaków odczucie i okazywanie bólu może być tak różne, to w przypadku znacznie odleglejszych ewolucyjnie ryb zaczyna być naprawdę trudno. By mówić o odczuwaniu bólu trzeba spojrzeć na kilka elementów.
Po pierwsze czy zwierzę może w ogóle odebrać bodźce bólowe? Potrzebuje do tego receptorów bólowych, a więc wyspecjalizowanych komórek, które są w stanie odebrać takie sygnały i pobudzić odpowiednie nerwy.
Badania pokazały, że ryby mają receptory działające podobnie do ludzkich. Są to komórki reagujące na nacisk, temperaturę i niektóre substancje chemiczne. Co prawda mają ich znacznie mniej niż człowiek, ale też wzbudzają się one przy znacznie słabszych bodźcach. To prawdopodobnie efekt tego, że skóra ryb jest delikatniejsza, a więc sygnał alarmowy powinien pojawiać się wcześniej.
Karpie Shutterstock
Drugim elementem jest układ nerwowy rozwinięty na tyle, by odbierać i właściwie interpretować bodźce bólowe. Z pewnością sygnał pochodzący z receptorów bólu jest u ryb przewodzony i trafia do mózgu, gdzie wywołuje odruch unikania niekorzystnego bodźca. To jednak mało – tyle potrafią nawet rośliny.
Badania pokazały jednak, że nie chodzi tylko o prostą reakcję unikania. Ryby, którym zadano ból podając wraz z jedzeniem kwas octowy czy pszczeli jad przez dłuższy czas pozostawały w swoistym szoku chowając się w akwarium, pocierając pyskiem o dno i unikając jedzenia przez dłuższy czas.
Inną sprawą jest to, czy ból jest odczuwany świadomie. To raczej kwestia dyskusji na temat tego, czym właściwie jest świadomość oraz gdzie i kiedy się ona pojawia. Na takie pytania trudno znaleźć jednoznaczną odpowiedź, bo dyskutować można nawet o tym, czy noworodek świadomie odczuwa ból.
Mocnym argumentem za tym, że ryby również czują ból jest obecność w ich mózgach mechanizmów ten ból likwidujących. Chodzi o receptory opioidowe, których pobudzenie powoduje zniesienie odczuwania bólu. To te struktury w mózgu, na które działają wydzielane przez organizm endorfiny, ale też morfina czy heroina. Ryby mają taki system powstrzymywania bólu, a doświadczenia pokazują, że po podaniu morfiny przestają reagować na wspomniany ocet czy pszczeli jad.
Wszystko wskazuje na to, że ryby odczuwają ból – różnica polega jednak na tym, że nie sygnalizują tego tak, jak ludzie. Wiąże się on jednak z silnym stresem, który nie mija bezpośrednio po ustaniu bodźca wywołującego ból. Można więc powiedzieć, że ryby nie tylko czują ból, ale też cierpią w jego wyniku.
To chyba wystarczający powód, by odpuścić sobie kupowanie i zabijanie karpia trzymanego w brudnej, pozbawionej tlenu wodzie?