"Specjalista zajmujący się zagadnieniami homoseksualizmu" - opisuje go serwis "Fronda". "Wybitny badacz środowisk LGBT" - przedstawia z kolei Telewizji Republika. O kogo chodzi? O dr. Paula Camerona, który wystąpił dziś na konferencji Episkopatu Polski, osobę w świecie naukowym znaną, ale nie tyle za sprawą wybitnych osiągnięć naukowych, ile za sprawą kontrowersyjnych opinii słabo popartych wynikami badań. "Badań" - uściślijmy - które z dobrą nauką zazwyczaj niewiele miały wspólnego.
O tym jednak prawicowe środowiska, szczególnie te polskie, które Camerona chętnie goszczą na różnych konferencjach dotyczących homoseksualizmu, milczą. Życiorys "eksperta" jest tymczasem kopalnią absurdalnych teorii, za które został on odrzucony przez wiele liczących się i poważnych stowarzyszeń naukowych.
Ale od początku.
Urodzony w 1939 roku Amerykanin zajmował się m.in. badaniem wpływu biernego palenia na zdrowie oraz tym, jak poziom zadowolenia z życia zmienia się w związku z posiadaniem zwierząt domowych. W latach 80. jego zainteresowania skupiły się na działaniach związanych z homoseksualizmem. Tą tematyką zajmuje się do dziś.
Za swój ulubiony temat Paul Cameron zabrał się w 1979 roku, gdy rozpoczął pracę w katedrze Marriage and Family University of Nebraska. Trzy lata później Paul Cameron zdecydował się założyć własną organizację, która dziś znana jest jako Family Research Institute.
W 1983 roku Cameron został usunięty z Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego w związku z naruszeniem Preambuły Zasad Etycznych Psychologów. Rok później Towarzystwo Psychologiczne Stanu Nebraska, gdzie wówczas pracował, odcięło się od jego interpretacji literatury naukowej i stwierdziło, że nie chce być w jakikolwiek sposób wiązane z jego publikacjami. W 1985 roku Amerykańskie Towarzystwo Socjologiczne wydało oświadczenie, w którym przekonuje, że Cameron nie jest socjologiem, a jego nieustanne nadinterpretowanie badań jest godne potępienia.
Dalej stwierdzono, że nie potrzeba głębokich zdolności analitycznych, by zauważyć, że prace Camerona nie mają niemal nic wspólnego z naukami społecznymi, a odwołania do nauki służą wyłącznie potwierdzeniu z góry przyjętej tezy.
W 1996 roku Kanadyjskie Stowarzyszenie Psychologiczne odcięło się od działań Paula Camerona pisząc m.in., że nieustannie nadinterpretował i błędnie oceniał badania dotyczące seksualności i homoseksualizmu.
Słynny był też przypadek, w którym Paul Cameron chcąc podkreślić częstą przemoc wśród homoseksualistów przywołał rzekomy przypadek napaści na chłopca, podczas której homoseksualista "niemal urwał dziecku genitalia". Policja nie potwierdziła przypadku takiej napaści, a sam Cameron przyznał w końcu, że jedynie słyszał takie plotki, ale przecież "takie zdarzenie mogło mieć miejsce".
Faktycznie analiza działań Paula Camerona pokazuje, że jego prace dotyczące seksualności nie mają wiele wspólnego z nauką. Najczęstszym i powtarzającym się błędem jest wyciąganie wniosków na podstawie danych, które nie pozwalają na taką interpretację. Przykładem może być stwierdzenie, że rodzice homoseksualni częściej biją, kłamią i popełniają przestępstwa niż rodzice heteroseksualni. Do tak kontrowersyjnych wniosków Cameron doszedł analizując zaledwie 6 spraw sądowych dotyczących praw rodzicielskich. To zdecydowanie zbyt mała próba, by wyciągać jakiekolwiek wnioski dotyczące całej populacji. Co więcej taki wybór źródła danych automatycznie kładzie nacisk na elementy związane z wykroczeniami i przestępstwami.
Innym niesławnym "badaniem" Camerona była analiza śmiertelności w małżeństwach homoseksualnych oparta na danych z Norwegii i Danii oraz na analizie nekrologów z prasy piszącej o zagadnieniach homoseksualizmu. Paul Cameron stwierdził, że średni czas życia osób homoseksualnych jest o 20-30 lat krótszy niż heteroseksualnych. Analiza jego opracowania pokazała, że dosłownie roi się ono od błędów.
Cameron nie wziął pod uwagę m.in. wieku, w jakiem osoby homoseksualne zwykle zawierają małżeństwa, co całkowicie zaburzyło końcowe wyniki na które wpłynęły m.in. wypadki śmierci wynikające z wcześniej istniejących chorób nie mających nic wspólnego z orientacją seksualną. Dodatkowo nekrologi nie mogą być źródłem wartościowych danych w podobnym badaniu, bo publikowane są wybiórczo i dotyczą tylko określonych, niereprezentatywnych dla całej społeczności osób.
Konferencja w KEP Tomasz Golonko
Cameron zeznawał jako biegły w sprawie sądowej z 1985 roku, gdzie zaskarżono obowiązujące w stanie Teksas prawo zakazujące homoseksualizmu. Sędzia prowadzący sprawę wydał opinię, w której napisał, że Cameron dopuścił się oszustwa i nadinterpretacji zeznając pod przysięgą, że homoseksualiści są 43 razy bardziej skłonni do popełniania przestępstw niż reszta populacji. Swoje wnioski Paul Cameron oparł na porównaniu grup osób, które zostały dobrane tak, by potwierdzić jego tezę.
Podczas poniedziałkowej konferencji w Episkopacie Paul Cameron przywołał wnioski dotyczące zależności pedofilii od orientacji seksualnej. Omawiając to zagadnienie sam pokazał, gdzie tkwił błąd w jego analizie. Przyznał bowiem, że oparł ją na znalezionych w wyszukiwarce internetowej opisach przypadków molestowania. Tym samym nie wziął pod uwagę największej grupy takich zdarzeń - molestowania dzieci przez osoby należące do rodziny. Opisy tego typu przypadków rzadko trafiają do internetu, traktowane są bowiem jako wstydliwe i mało interesujące.
W wielu swoich twierdzeniach Paul Cameron opierał się na badaniu, które wraz ze swoimi współpracownikami przeprowadził w latach 1983-84. Polegało ono na przepytaniu mieszkańców ośmiu amerykańskich miast i wyłowieniu z nich osób, których rodzice są homoseksualistami. Na tej podstawie Cameron wyciągnął daleko idące wnioski dotyczące całej populacji homoseksualistów na świecie.
Analiza badania wskazuje, że popełniono w nim bardzo wiele błędów metodologicznych, które praktycznie dyskwalifikują jego wyniki. Charakterystyczne jest to, że te same błędy Cameron powtarza w bardzo wielu swoich badaniach. O co chodzi?
Przede wszystkim źle dobrano grupę badanych zakładając, że odpowiedzi uzyskane od mieszkańców 8 miast wystarczą, by wyniki rozszerzyć na całą populację. Z ponad 18 000 ankiet udało się uzyskać nieco ponad 5000 odpowiedzi - to bardzo mało. Dodatkowo zlekceważono fakt, że na ankiety odpowiedzieli głównie młodzi, biali, wykształceni mężczyźni, co pokazuje, jak mało reprezentatywna jest badana grupa.
Po drugie, z 5182 ankiet udało się wyłowić 17 osób, które napisały, że jeden z rodziców był homoseksualistą. W tej grupie było 5 osób, które doświadczyły molestowania ze strony rodzica (w ankiecie nie pytano, czy homoseksualnego). Na tej podstawie Cameron obliczył, że 29 proc (17 dzielone na 5) dzieci mających homoseksualnych rodziców doznało z ich strony molestowania i, że odnieść to można do wszystkich ludzi. Tymczasem grupa jest za mała, by wyciągać takie wnioski dotyczące całej populacji, a dodatkowo nie wiadomo, że molestującym był rodzic homoseksualny.
Po trzecie, całe badanie było źle skonstruowane - kwestionariusz zawierał 550 pytań, a na jego wypełnienie przeznaczano tylko 75 minut co daje około 9 sekund na każdą odpowiedź. Tymczasem wiele z nich dotyczyło spraw trudnych i intymnych. Dodatkowo zbierane odpowiedzi nie były wystarczająco anonimowe, przez co badani mogli nie chcieć odpowiadać szczerze.
Po czwarte, badacze mogli wywierać presję, nawet nieuświadomioną, na badanych. Nie zadbano o standardowy w takich badaniach obiektywizm zbierających ankiety. Dodatkowo badani mogli wiedzieć dokładnie, jakie są cele ankiety - Cameron opisał wcześniej swoje badanie w lokalnej gazecie. To bardzo poważny błąd, bo w takiej sytuacji ludzie mają skłonność do udzielania odpowiedzi tak, by pasowały do określonej tezy - zgodnej lub przeciwnej zamiarom autora. W obu przypadkach obiektywizm badania znika.
Takich błędów i niedopatrzeń jest w karierze Paula Camerona znacznie więcej. W badaniu dotyczącym wpływu rodziców na orientację seksualną dzieci pominął grupę kontrolną, w analizie dowodzącej związku przemocy domowej z homoseksualizmem jedynym źródłem danych były artykuły w gazetach.
Choć Paul Cameron zachowuje tytuł doktora, który zdobył w 1966 roku, to stosowane przez niego metody nie odpowiadają standardom naukowym, a uzyskane wyniki, dotyczące ludzkiej seksualności, przy bliższej analizie nie są wiarygodne. Lepiej naukowo przygotowane i przeprowadzone badania zazwyczaj przeczą temu, co twierdzi Paul Cameron.
Tym większy niepokój budzą deklaracje, że w oparciu o badania Paula Camerona mogłoby być konstruowane prawo w Polsce. Tymczasem Cameron ma pojawić się w Sejmie i tam głosić swoje przekonania.
Ponad 20 organizacji pozarządowych wydało oświadczenie dotyczące wizyty Paula Camerona w Polsce.