21 listopada o godzinie 12 Szymon Hołownia wznowił posiedzenie Sejmu. Już na początku obrad doszło do incydentu z udziałem Marka Suskiego. Poseł Prawa i Sprawiedliwości wtargnął na mównicę przed głosowaniem w sprawie wniosku o przerwę. W oryginalny sposób wytłumaczono, dlaczego Suski był rzekomo upoważniony do zabrania w tym momencie głosu.
Gdy Marek Suski wszedł na mównicę, Szymon Hołownia powiedział, że "ta obecność go cieszy", ale został już złożony wniosek formalny, który należy poddać pod głosowanie. Marszałek Sejmu zapytał więc Suskiego, w jakim trybie występuje. Ktoś z obecnych na sali odparł, że Suski robi to "z przyzwyczajenia". Hołownia stwierdził, że choć "przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka", to nie stanowi dobrego uzasadnienia dla zabierania głosu w Sejmie.
- Pan poseł w jasny sposób zawiadomił mnie, iż występuje tutaj, na mównicy, jako poseł - powiedział Hołownia i rozpoczął procedurę głosowania wniosku o przerwę w obradach. Podczas gdy wielu posłów śmiało się z całej sytuacji, Marek Suski próbował przekrzyczeć Hołownię. - Skandal! - wołał Suski z mównicy.
Tuż przed wystąpieniem Suskiego doszło do innego incydentu. Również dotyczył on wniosku formalnego o przerwę w obradach, który zgłosił poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego Stefan Krajewski. Minister infrastruktury i poseł PiS Andrzej Adamczyk powiedział, że chce zabrać głos przeciw wnioskowi. Szymon Hołownia udzielił mu na to zgody.
Gdy Adamczyk przekroczył przysługująca mu minutę, Hołownia zwrócił na to uwagę i poprosił ministra o skończenie wypowiedzi. Adamczyk nie zastosował się do poleceń marszałka i kontynuował wystąpienie. Dlatego Szymon Hołownia wyłączył mu mikrofon.