Katarzyna Kotula w "Kropce nad i": "Mówimy o dekryminalizacji. To jest ta ustawa złożona przez Lewicę w Sejmie: wykreślenie art. 152 z kodeksu karnego. To taki pierwszy krok, który możemy zrobić, zanim zmieni się osoba zasiadająca na fotelu prezydenckim".
Magdalena Biejat w "Onet Opinie": "To, co na pewno możemy zrobić, to przeprowadzić dekryminalizację aborcji. Czyli wykreślenie kary więzienia do lat 3 za pomoc w przerwaniu ciąży za zgodą kobiety. (...) Jestem przekonana, że nawet Trzecia Droga jest w stanie się na to zgodzić".
Dorota Olko w "Onet Opinie": "Zdajemy sobie sprawę z tego, jaki jest układ sił. I dlatego mamy także ustawę złożoną w poprzedniej kadencji Sejmu - tzw. ratunkową. (...) To mógłby być pierwszy krok i coś, co - wydaje mi się - nawet dla bardziej konserwatywnej strony demokratycznej większości mogłoby być przedmiotem kompromisu".
Parlamentarzystki Lewicy najpewniej mówią o tym samym dokumencie: poselskim projekcie ustawy, który 26 października 2020 złożył w Sejmie ich klub reprezentowany przez Magdalenę Biejat.
26 października 2020 to nie był spokojny czas. Zaledwie cztery dni wcześniej trybunał Julii Przyłębskiej ogłosił, że aborcja ze względu na ciężkie i nieodwracalne wady płodu jest niezgodna z Konstytucją. Przez Polskę przetaczały się masowe protesty, w internecie wrzało, Jarosław Kaczyński dzień później wygłaszał w TVP orędzie do narodu. Straconego wówczas poparcia PiS nie dał już rady odbudować.
Lewica złożyła swój projekt ustawy w reakcji na wyrok, żeby złagodzić jego konsekwencje - stąd nazwa "ustawa ratunkowa". PiS nie dał jej szansy na to, by uratowała kogokolwiek. Przez długie tygodnie projekt nie dostał nawet sejmowego numeru druku. Głosowanie nad tym, czy włączyć go do porządku obrad, odbyło się dopiero w maju 2021. "Za" była Lewica, Polska 2050, praktycznie cała KO, Paweł Kukiz, Michał Dworczyk i Małgorzata Janowska z PiS. Przeciw - prawie cały klub Prawa i Sprawiedliwości, a także, co zagadkowe, posłanka KO Izabela Leszczyna. Projekt przepadł. Ale skoro ma wkrótce szansę na wielki powrót, przyjrzyjmy się, co w nim jest.
Ustawa (tutaj do wglądu) jest króciutka. Ma dwa artykuły, polega wyłącznie na zmianie treści art. 152 kodeksu karnego - czyli tego, w którym jest mowa o karze za pomoc w aborcji lub przerwaniu ciąży za zgodą kobiety. Projekt zmienia w artykule cztery rzeczy:
Podsumowując: gdyby ustawa przeszła, to kary nie musiałyby się już bać osoby pomagające komuś w przerwaniu ciąży. A także lekarze robiący aborcję do 12. tygodnia ciąży albo po stwierdzeniu, że płód prawdopodobnie ma ciężkie, nieodwracalne wady.
O projekcie ustawy ratunkowej rozmawiam z Dominiką Ćwiek i Joanną Gzyrą-Iskandar z kolektywu Legalna Aborcja. W dalszej części tego tekstu oddaję im głos.
Według aktywistek ustawa była dobrą odpowiedzią na pseudowyrok i do dziś odpowiada głównym wyzwaniom naszej rzeczywistości aborcyjnej (w Polsce 98 proc. aborcji robi się tabletkami, w domu, większość do 12. tygodnia ciąży). Chwalą przede wszystkim pełną dekryminalizację pomocy:
To, że pomoc w aborcji jest dziś przestępstwem, oznacza w praktyce skazywanie osób w niechcianych ciążach na samotność, wstyd i izolację od osób, które mogłyby je w tych aborcjach wesprzeć - od matek, przyjaciółek, partnerów czy lekarzy.
Ale Ćwiek i Gzyra-Iskandar podkreślają też, że przed skierowaniem projektu pod obrady warto jeszcze spojrzeć na niego krytycznym okiem. Ich wątpliwości budzi paragraf, który dekryminalizuje przeprowadzenie aborcji tylko do 12. tygodnia ciąży:
Zapisy kodeksu karnego nie wpływają jedynie na osoby robiące aborcję i te, które im pomagają, ale również na osoby, które ronią spontanicznie (nawet 30 proc. ciąż w Polsce kończy się poronieniem). Kobieta w trakcie poronienia może zostać potraktowana jak przestępczyni. Przypomnijmy historię Oli, która była w 18. tygodniu ciąży i poroniła samoistnie, a prokuratura przeszukiwała szambo, żeby znaleźć dowody domniemanego przestępstwa. Obecne zapisy w "ustawie ratunkowej" nie zapobiegłyby takiej sytuacji. Śmierć Doroty z Nowego Targu (20. tydzień) i Izabeli z Pszczyny (22. tydzień) pokazują, że nie zawsze personel medyczny podejmuje działania niezbędne do ratowania naszego życia i zdrowia, zasłaniając się "strachem przed odpowiedzialnością karną".
Członkinie Legalnej Aborcji proponują, żeby po prostu całkowicie wykreślić z kodeksu karnego art. 152. W ten sposób karana nie byłaby ani pomoc w aborcji, ani przeprowadzenie jej za zgodą kobiety - na żadnym etapie ciąży. Lekarze mogliby wykonywać swoją pracę bez obaw i nie narażać pacjentek.
Jak mówią: Aborcja to jedyna procedura medyczna zapisana wprost w kodeksie karnym. Badania Światowej Organizacji Zdrowia wskazują, że karanie za aborcję czy pomoc w aborcji sprawia, że obniża się poziom opieki medycznej, spadają oczekiwania pacjentek wobec lekarzy. Zresztą nowe wytyczne dla medyków też są potrzebne. Chodzi o to, żeby zdrowie osoby w ciąży traktować możliwie szeroko - jako dobrostan fizyczny, psychiczny i społeczny, czyli zgodnie z definicją WHO.
A co z politycznymi układankami? Ćwiek i Gzyra-Iskandar sądzą, że usunięcie kar za aborcję ma szansę znaleźć w Sejmie większościowe poparcie - także u konserwatywnych posłów, którzy nie chcą prawa pozwalającego na aborcję na życzenie. I - uwaga - wolałyby wręcz, żeby na tym etapie odejść od karania za przerwanie ciąży, a nie na szybko wprowadzać nowe prawo aborcyjne:
Braku ustawy liberalizującej aborcję boimy się mniej niż złej ustawy. Bo w tej kwestii jest dużo znaków zapytania. Nie znamy podstawowych założeń potencjalnej ustawy; nie wiemy, czy będzie odpowiadała aborcyjnej rzeczywistości; czy spełni standardy WHO; czy obejmie telemedycynę; czy aborcja zostanie uzależniona od placówek medycznych, czy też nadal na początku ciąży będziemy mogły ją robić w domach. Zmiany w prawie aborcyjnym muszą być szeroko konsultowane ze stroną społeczną. Nie ma sensu uchwalać konserwatywnego prawa opartego na medykalizacji - bo ono po prostu nie będzie działać.