Nieznane kulisy kampanii. Gdyby afera wybuchła później, to PiS by przegrało totalnie

Jacek Gądek
Nieznane kulisy kampanii. Afera wizowa uderzyła w PiS tak mocno, że Nowogrodzka drżała, czy Koalicja Obywatelska ich nie wyprzedzi. - Widzieliśmy nieprawdopodobne tąpnięcie - mówi polityk PiS bliski centrali partii. Lider PO Donald Tusk grillował bowiem obóz rządzący za tę aferę, a badania wewnętrzne PiS pokazywały, że jest o krok od "mijanki". Gdyby afera wizowa wybuchła tydzień czy dwa tygodnie przed wyborami, PiS mogło wcale nie być pierwsze.

Pod koniec sierpnia nagle zdymisjonowany został wiceminister spraw zagranicznych prof. Piotr Wawrzyk. Stało się to tuż po wejściu CBA do MSZ w sprawie - jak ją później ochrzczono - afery wizowej. Jako pierwsza pisała o tym "Gazeta Wyborcza". Wtedy PiS chciało zadbać o to, aby afera się nie rozlała i nie zdominowała kampanii.

Uzyskaliśmy dostęp do wewnętrznych badań PiS z czasu afery wizowej. Tu ważne zastrzeżenie: sondaże zamawiane przez PiS okazały się zbyt optymistyczne dla PiS w porównaniu do wyników wyborców z 15 października. Ale skoro tak, to obserwowane właśnie w tych badaniach PiS tąpnięcie poparcia dla prawicy musiało być dzwonem alarmowym.

Z badań PiS wynika, że formacji tej szło nieźle i zachowywała pewne szanse na utrzymanie władzy. Na początku września w tych badaniach miało (bez niezdecydowanych) 35-37 proc. Dymisja Wawrzyka 31 sierpnia w kolejnych dniach nie przynosi istotnych zmian w słupkach.

Tąpnięcie poparcia dla PiS dzieje się dopiero w połowie września, gdy Onet publikuje tekst Andrzeja Stankiewicza o kulisach afery wizowej, czyli de facto kupowaniu wiz np. przez rzekomych aktorów Bollywood z Indii. Wtedy następuje załamanie poparcia dla PiS - od 35 proc. do 29 parę dni później. Tego samego dnia Koalicja Obywatelska ma 28 proc.

Zobacz wideo

W związku z aferą wizową prezes Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś ogłosił wszczęcie kontroli doraźnej w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Orędzie w mediach publicznych wygłosił Marszałek Senatu Tomasz Grodzki. Donald Tusk nieustannie bije w PiS - mówi, że to jest "największa afera w Polsce w XXI wieku". Politycy Koalicji Obywatelskiej Marcin Kierwiński, Cezary Tomczyk i Jan Grabiec prowadzą kilka kontroli poselskich w tej sprawie w MSZ i MSWiA. Podobnie też z kontrolami wchodzą Michał Szczerba i Dariusz Joński. W sieci krążą spoty PO bijące w PiS za tę aferę. Słowem: PiS jest w narożniku.

W badaniach PiS "mijanka" PiS i KO jest o włos. Dzielił ich jeden punkt proc. (liczby w sondażu były zaokrąglane do całkowitych, więc maksymalnie mogło to być do prawie dwóch punktów). Wyborcy, wedle tych badań, mieli odpłynąć do grona niezdecydowanych - ich ogromny przyrost też w materiałach PiS w tym momencie bowiem doskonale widać.

Potem PiS podnosiło swoje słupki, ale pod koniec miesiąca nie zdołało odbudować poparcia.

Jeśli nawet badania PiS, optymistyczne dla tego obozu, dawały tuż po wybuchu afery wizowej zaledwie 1-2 punkty procentowe przewagi PiS nad Koalicją Obywatelską, to znaczy, że formacje te mogły się wtedy wręcz zrównać. A i "mijanka" była realna.

- Robiliśmy wtedy dobrą minę do złej gry. Widzieliśmy nieprawdopodobne tąpnięcie w naszych sondażach. Platforma tylko niewiele wzrastała, ale był ogromny odpływ naszych wyborców do grupy wyborców niezdecydowanych - mówi nasz rozmówca z obozu rządzącego.

Afera wizowa to był, jak mówią nam ludzie z PiS, "wizerunkowy syf". Potwierdzają, że była jak silny cios w sam splot słoneczny kampanii PiS. - Bo afera wizowa dotyczyła sprawy kluczowej, którą jest bezpieczeństwo i kluczowego pytania w referendum o migracji. A jeszcze nasze MSZ wtedy de facto nie działało, trudno się było czegoś w tym resorcie dowiedzieć, a opozycja robiła tam swoje kontrole - opisuje ten czas jeden ze sztabowców.

Przez dwa tygodnie obóz rządzący tłumaczył się z afery wizowej i ciągnęła się ona za PiS-em aż do wyborów. Historia ta była barwna i momentami kabaretowa. Przez to mogła być wdzięcznym tematem zwykłych rozmów. Zarazem miała swój dramatyzm, bo wiceminister spraw zagranicznych miał się targnąć na swoje życie.

- Do końca kampanii nie udało się już odbudować poparcia po tej aferze - słyszymy od polityka bliskiego Nowogrodzkiej.

Gdyby zatem afera wizowa wybuchła na tydzień czy dwa tygodnie przed dniem wyborów, to PiS mogłoby wybory zakończyć nie na pozycji nr 1, ale nr 2. Po prostu je przegrać, a opozycja mogłaby zyskać przytłaczającą przewagę w Sejmie.

Więcej o: