We wtorek przed południem ministerka w Kancelarii Prezydenta Małgorzata Paprocka zadeklarowała, że "wszystko wskazuje na to, że do powołania rządu dojdzie w pierwszym lub w drugim konstytucyjnym kroku". - Prezydent przede wszystkim dba o to, żeby zabezpieczone były interesy ojczyzny i uszanowana wola wyborców - mówiła w Programie 3. Polskiego Radia Paprocka. Pytana, czy Prezydent Andrzej Duda zaprosi teraz do Pałacu Prezydenckiego liderów partii, które dostały się do Sejmu, powiedziała, że "nie wyklucza żadnej opcji".
Odnosząc się do terminu ewentualnego powołania rządu tworzonego przez obecne partie opozycyjne, Małgorzata Paprocka przypomniała, że w konstytucji są precyzyjnie określone terminy i trzy kroki do powołania rządu. - W ostatnich latach tylko raz doszło do powołania rządu dopiero w tak zwanym trzecim kroku, to był rząd pana premiera Belki w 2004 roku. (...) Prezydent przede wszystkim ma na myśli to, żeby zabezpieczone były interesy ojczyzny, by uszanowana była wola wyborców i by sprawnie kolejny rząd przejął obowiązki od poprzedniego. To jest bardzo istotna sprawa, bo czasy nie są łatwe - mówiła.
Kancelaria Prezydenta nie wierzy w jedność opozycji? Szrot o "pierwszych sporach"
Z kolei Paweł Szrot poinformował, że zwyczaj wskazuje, że prezydent desygnuje większość parlamentarną, ale na jej ustanowienie trzeba jeszcze poczekać. - Czy jest, czy jej nie ma, to się okazuje tak naprawdę na sali sejmowej. A póki co mamy już do czynienia z pierwszymi sporami wśród tych partii opozycyjnych, które podchodziły do wyborów. Lewica spiera się z PSL-em. PSL nieoficjalnie wysuwa swojego kandydata na premiera. Zaczekajmy, to wszystko wskazuje na to, że to jednak chwilę potrwa - powiedział Szef Gabinetu Prezydenta RP.
Na pytanie o to, czy uważa, że PiS jest w stanie stworzyć koalicję i rządzić trzecią kadencję, Szrot stwierdził, że "polityka jest tym odcinkiem rzeczywistości, w którym regularnie zdarzają się nieprzewidywalne wcześniej rzeczy".
Dla porządku przypomnijmy, że Konstytucja RP przewiduje trzy możliwe kroki wyłonienia rządu po wyborach. W pierwszym dużą rolę odgrywa prezydent, który m.in. desygnuje premiera, biorąc pod uwagę, że zaproponowany przez niego rząd, aby uzyskać wotum zaufania, musi zdobyć poparcie bezwzględnej większości w Sejmie. Jeśli ta próba zakończyłaby się niepowodzeniem, inicjatywę przejmuje Sejm. Wówczas premier i rząd potrzebują bezwzględnej większości głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. Gdyby posłom nie udało się powołać rządu, inicjatywa wraca do prezydenta, a do wotum zaufania potrzebna jest zwykła większość.
We wtorek Państwowa Komisja Wyborcza podała wyniki wyborów po podliczeniu głosów ze 100 proc. obwodów. Prezentują się następująco:
Prawo i Sprawiedliwość otrzymuje 194 mandaty - to najwięcej ze wszystkich partii, jednak taki wynik nie pozwala formacji Jarosława Kaczyńskiego na samodzielne rządy. Koalicja Obywatelska dostaje 157 mandatów. Trzecią Drogę w parlamencie będzie reprezentowało 65 posłów, a Lewica otrzyma 26 miejsc. Najmniej osób do Sejmu z partii, które przekroczyły próg wyborczy, wprowadzi Konfederacja. Ugrupowanie to dostało 18 mandatów. Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Lewica otrzymają łącznie 248 mandatów, co daje im większość. To oznacza, że te trzy partie mogą stworzyć rząd w nowej kadencji.
Porannej Rozmowy i Zielonego Poranka możecie słuchać też w wersji audio w dużych serwisach streamingowych, np. tu: