Dzianis Karaś przekazał w oświadczeniu opublikowanym przez powiązaną z Alaksandrem Łukaszenką gazetą "Biełaruś siegodnia", że miał być członkiem misji obserwacyjnej Zgromadzenia Parlamentarnego Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie podczas niedzielnych wyborów w Polsce. Białoruski polityk nie zdołał jednak w tym tygodniu przekroczyć granicy z Polską.
"Oczywiście każdy kraj ma prawo odmówić obcokrajowcom wjazdu na swoje terytorium. Nie kwestionujemy tego prawa. Jednakże do momentu przekroczenia granicy 12 października nie otrzymaliśmy żadnych sygnałów ani ze strony polskiej, ani z sekretariatu międzynarodowego ZP OBWE, że moja kandydatura na obserwatora jest dla władz polskich nie do przyjęcia" - stwierdził Karaś. Podkreślił, że Białoruś "nie jest zainteresowana eskalacją stosunków z sąsiadami".
W ramach misji obserwacyjnej Zgromadzenia Parlamentarnego OBWE do Polski ma przyjechać łącznie ponad 100 osób. Wstępne ustalenia mają zostać ogłoszone na konferencji prasowej w poniedziałek 16 października.
Swoją misję obserwacyjną od pierwszych dni września prowadzi w Polsce również Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE. W opublikowanym pod koniec ubiegłego miesiąca raporcie przekazano m.in., że "wielu rozmówców Misji podkreśliło postrzeganie nadawców publicznych, szczególnie telewizji, jako wyraźnie stronniczych na korzyść partii rządzącej".
"Odnotowano godne uwagi przypadki, gdy wysocy rangą urzędnicy publiczni prowadzili kampanię na rzecz partii rządzącej podczas udziału w wydarzeniach finansowanych ze środków publicznych. (...) Wielu rozmówców Misji wyrażało obawy dotyczące wykorzystania w kampanii środków publicznych, a także rzekomego przenikania się kampanii referendalnej prowadzonej przez fundacje spółek skarbu państwa i kampanii na rzecz partii rządzącej" - dodano.
Zwróciliśmy się do OBWE z prośbą o komentarz ws. oświadczenia białoruskiego polityka. Otrzymaliśmy odpowiedź, że stanowisko OBWE jest w trakcie przygotowywania.
Dzianis zasiada w Izbie reprezentantów Republiki Białorusi, jest członkiem Stałej Komisji ds. Przemysłu, Paliw, Energetyki, Transportu i Komunikacji.
W listopadzie ubiegłego roku został wpisany na listę sankcyjną polskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Jak zaznaczyli urzędnicy, jego dotychczasowa aktywność i "rozpowszechniane przezeń treści wymierzone są w relacje polsko-białoruskie oraz w wizerunek RP na arenie międzynarodowej".
"Twierdził m.in., że Polska i państwa bałtyckie wykorzystują kryzys migracyjny do "przyciągnięcia do siebie uwagi i pieniędzy państw zachodnich". Sytuuje to Denisa Karasa [takich danych używa w paszporcie - red.] jako twardego zwolennika reżimu Alaksandra Łukaszenki; w przeszłości m.in. oskarżał Polaków o organizację wydarzeń upamiętniających postaci historyczne, rzekomo promujących nacjonalizm i faszyzm oraz eskalowanie napięć pomiędzy Polakami a Białorusinami na tle historycznym" - czytamy w decyzji MSWiA.
"W obliczu rosyjskich działań wojennych w Ukrainie, wsparcia logistycznego i politycznego udzielonego Moskwie przez władze białoruskie, a także toczonej wobec RP wojny hybrydowej stwarza poważne ryzyko prowokacji lub wywołania incydentów skutkujących uszczerbkiem dla pozycji międzynarodowej RP" - dodano.
W 2020 r. Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE nie obserwowało wyborów prezydenckich w Białorusi ze względu na brak zaproszenia wystosowanego przez tamtejsze władze. Ostatecznie wybory nie zostały uznane przez kilkadziesiąt krajów na świecie, a według opozycji prawdziwą zwyciężczynią była Swiatłana Cichanouska.