Brak odpowiedzi na pytanie o majątek Mateusza Morawieckiego i jego żony to jedna sprawa. Ale sposób, w jaki rzecznik Prawa i Sprawiedliwości traktuje dziennikarzy i nagrywa całą scenę - to coś zgoła odmiennego. Rafał Bochenek obrażał i atakował dziennikarza TVN24 Radomira Wita, że jest "ze sztabu na Wiertniczej", "drżą mu ręce" i "się poci". Z uśmiechem chciał wyprowadzić reportera z równowagi, na co ten spokojnie mu odpowiadał, że może go obrażać, ale pyta w imieniu milionów Polaków, którzy chcą poznać majątek szefa polskiego rządu i jego współmałżonki.
Rafał Bochenek wyciągnął telefon i wszystko nagrywał, przy włączonej kamerze TVN24. Na miejscu była również dziennikarka "Gazety Wyborczej" Justyna Dobrosz-Oracz. Rzecznik PiS-u nazwał dziennikarzy "propagandystami". Do wpisu na Twitterze [obecnie portal X] Bochenek dołączył kuriozalny komentarz. Zamiast o Morawieckim mówił oczywiście o Tusku i jak mantra powtarzał do znudzenia pytanie o majątek byłego premiera i szefa Rady Europejskiej, który jest jawny.
Nagranie wymiany zdań z rzecznikiem PiS udostępniła na portalu X Justyna Dobrosz-Oracz:
A tu wpis i film zamieszczony w sieci przez Rafała Bochenka:
- O majątku to może pan rozmawiać z Donaldem Tuskiem, bo tego domagają się Polacy. Dlaczego Donald Tusk nie ujawnia swojego majątku? - mówił Bochenek. - Jest pan rzecznikiem PiS. Jeszcze raz powtórzę pytanie - mówił cierpliwie dziennikarz. - A pan jest pracownikiem sztabu na Wiertniczej - odparł działacz PiS-u. - Ja wiem, że państwo przyzwyczailiście się do tego, że...i to było widoczne w mailach, które sobie wysyłaliście - mówił Wit. - Niech się pan nie poci - obraził go Bochenek z uśmiechem. - Może mnie pan obrażać, ale obraża pan też osoby, w których imieniu ja zadaję to pytanie - podkreślił dziennikarz TVN.
Bochenek wreszcie odwrócił się plecami do dziennikarzy, zapraszając na konferencję na Nowogrodzką, do siedziby PiS-u. Tam oczywiście również mówił o Tusku, a nie Morawieckim. Fragment nagrania opublikował na swoim koncie także Radomir Wit.
W sieci po publikacji nagrań nie zabrakło komentarzy odnośnie zachowania Bochenka. "Rafał, chłopie. Pakuj się. 12 dni wam zostało. Przegraliście" - napisał dziennikarz Wojciech Mazurkiewicz. "Pracowałam 10 lat jako dziennikarka. Nigdy nie widziałam tak upadłych standardów jakie Pan Bochenek wobec dziennikarzy zastosował" - dodała Natalia Żyto z Agrounii. Bianka Mikołajewska stwierdziła krótko: "Bezczelność i arogancja przekraczające granice, w których można na to patrzeć spokojnie".
"I na konferencji prasowej rzecznik Bochenek również wolał mówić o Tusku niż odpowiedzieć na pytanie o majątek premiera i jego żony" - to z kolei Rafał Mrowicki.
26 września Onet opublikował informacje na temat majątku premiera Mateusza Morawieckiego, który został przepisany w 2013 i 2015 r. na małżonkę szefa rządu, Iwonę Morawiecką. "Szacunki pokazują, że przez ręce Morawieckich w ostatnich latach przeszły nieruchomości warte prawie 120 mln zł. Przychód Iwony Morawieckiej z samej tylko sprzedaży kilku z nich przekroczył w ostatnich trzech latach 21 mln" - podał Onet.pl. Jak podkreślono, "chodzi o domy, mieszkania, lokale usługowe i działki, które Morawieccy - razem lub osobno - mają lub mieli i już sprzedali". Portal podał, że Mateusz Morawiecki przepisał na swoją małżonkę m.in. działkę na wrocławskim osiedlu Oporów (według Onet.pl kupiona w 2002 r. za 700 tys. zł, obecnie jest warta blisko 77 mln zł), lokal użytkowy we Wrocławiu (został sprzedany), działkę rolną w Żernikach Wrocławskich, dwa mieszkania (31 m kw. i 75 m kw.) oraz lokal użytkowy o pow. 226 m kw. we Wrocławiu, mieszkanie o powierzchni 29 m kw., działkę rolną 0,44 ha w miejscowości Konary-Łęg.
"W notarialnej umowie małżonkowie oszacowali wartość przekazywanych w 2013 r. Morawieckiej nieruchomości na 16 mln zł. Dziś warte byłyby dużo, dużo więcej. Według szacunków współpracujących z Onetem fachowców od wyceny nieruchomości - nawet 96 milionów złotych" - czytamy. Przed dwoma tygodniami z kolei "Gazeta Wyborcza" informowała, że w sierpniu ubiegłego roku "żona premiera kupiła działki pod Jastrzębią Górą, które mogły kosztować blisko 3 mln zł".
***