We wtorek rano 3 października na stronie głównej brytyjskiego dziennika "The Guardian" czołowe miejsce zajmuje wywiad z polską noblistką Olgą Tokarczuk. Pisarka opowiedziała w nim o swoich nadziejach związanych ze zmianą władzy po nadchodzących wyborach parlamentarnych w Polsce. - Jako obywatele musimy mieć pewność, że nowy rząd będzie wierzył w demokrację, europejskość i wolność gwarantowaną przez prawo - powiedziała Tokarczuk w rozmowie z gazetą.
Olga Tokarczuk mówiła w wywiadzie między innymi o tym, że naród potrzebuje zapewnienia, że "rząd będzie nas słuchał i odpowiadał na nasze potrzeby". - A nie, jak obecny, podporządkowywał większość obywateli anachronicznym "tradycyjnym wartościom" wyznawanym tylko przez 30 proc. mniejszości - mówiła.
- [Jeśli] odniosę się publicznie do czegokolwiek związanego z obecną polską polityką społeczną lub ekologiczną, dziennikarze zależni od obecnego rządu natychmiast zareagują, piętnując moje słowa, a trolle zaczną nienawidzić - stwierdziła laureatka Nagrody Nobla. I dodała: - To pokazuje, że moje przekonania są niewygodne dla obecnego rządu, nie tylko podczas kampanii wyborczej.
Dziennikarz brytyjskiego dziennika zapytał także, czy pisarka "poleciłaby głosowanie na Platformę Obywatelską". Tokarczuk odmówiła poparcia jednej partii - opisuje "Guardian". - Jeśli w Polsce zmieni się rząd, to mam nadzieję - niezależnie od tego, jaka koalicja wyłoni się po głosowaniu - że przede wszystkim powstrzyma on antyprogresywne, antyobywatelskie działania, z którymi mieliśmy do czynienia w ostatnich latach, a które nasilają się z miesiąca na miesiąc - mówiła dalej. - Musimy powstrzymać dalszą degradację, która prowadzi Polskę w kierunku autorytaryzmu, to jest teraz najważniejsze - dodała.
Noblistka została także zapytana o film Agnieszki Holland "Zielona granica". Tokarczuk poparła go i stwierdziła, że ataki na film ze strony polskich władz wywołały u niej "przerażenie i obrzydzenie". - W kontekście poważnych problemów wymagających szybkich rozwiązań, z którymi zmaga się świat i Polska, szokujące jest to, że politycy znajdują czas na złośliwe komentarze na temat filmu, którego nawet nie widzieli - odparła. - To oczywiste, że rolą tych komentarzy jest jedynie wzmocnienie podziałów w społeczeństwie i radykalizacja nastrojów społecznych w okresie przedwyborczym - dodała.