We wtorkowej "Porannej rozmowie Gazeta.pl" z dr. hab. Marcinem Napiórkowskim, semiotykiem kultury z Uniwersytetu Warszawskiego rozmawiała Karolina Hytrek-Prosiecka. Głównym tematem rozmowy był agresywny, stygmatyzujący język w kampanii wyborczej.
- Jest coś takiego jak język polityki. Język to dobre narzędzie do robienia dobrych, rzeczywistych zmian. Jeśli zaczniemy wierzyć, że politycy składają obietnice, ale ich nigdy nie dotrzymują, to sami sobie zgotujemy taki los - powiedział Marcin Napiórkowski. Ocenił, że podczas trwającej właśnie kampanii wyborczej jest "straszna posucha, bo wszyscy politycy mówią dokładnie to samo".
Semiotyk kultury wskazał na szczegóły, którymi operują partie polityczne i politycy. Wymienił m.in. metafory, symbole, a nawet kolory i dźwięki, które towarzyszą spotom wyborczym. - Cała polska polityka została wrzucona do blendera, zmiksowana i ujednolicona - stwierdził.
Gość "Porannej rozmowy Gazeta.pl" zwrócił uwagę, że w przeszłości tych różnic między politykami było znacznie więcej. Przypomniał o wyborach prezydenckich z udziałem Andrzeja Dudy i Rafała Trzaskowskiego. - Każdy z nich przedstawiał swój świat. Dziś w zasadzie wszystkie partie polityczne operują na dominującej metaforze bezpieczeństwa i zagrożenia. Mówią, że obecne wybory są jakby konfliktem ostatecznym. Metafory tarczy, oblężonej twierdzy pojawiają się w retoryce i spotach wyborczych wszystkich partii w zaskakująco podobny sposób - ocenił. Ekspert porównał spoty wyborcze Prawa i Sprawiedliwości oraz opozycji i stwierdził, że łamią one "kardynalną zasadę". Jaką? Zapraszamy do "Porannej rozmowy Gazeta.pl".
Im bliżej wyborów, tym ostrzej politycy walczą o głosy obywateli. W ostatni weekend swoimi politycznymi przeciwnikami straszył wyborców w Gorzowie Wielkopolskim prezes PiS Jarosław Kaczyński.
- Musimy w tej kampanii mówić bardzo dużo o naszych przeciwnikach, bo tak się składa, że oni nie przedstawiają żadnego programu, tylko mówią o nas. Musi być jakaś symetria. Jest o czym mówić. Tusk zaczął mówić, że on będzie wprowadzał niemieckie porządki. Warto się nad tym poważnie zastanowić. To może oznaczać to, czego doznawaliśmy w czasie zaborów. To dzieci prześladowane za to, że się chciały po polsku modlić, wojna z kościołem, to wszystko, co wtedy spotykało Polaków to odbieranie prawa do bycia Polakiem - mówił w czasie konwencji wojewódzkiej w Gorzowie Wielkopolskim Jarosław Kaczyński. - Ja mam nadzieję, że Tusk przez niemieckie porządki rozumie repatriacje, jeśli tak to w porządku - dodał wicepremier. Więcej w poniższym materiale:
Kilka dni wcześniej, podczas spotkania z wyborcami w Opolu, Kaczyński ostrzegał z kolei przed Rafałem Trzaskowskim. - Kto może być gorszy niż Tusk? No może się wydawać, że nikt, to jest niewykonalne. Ale Trzaskowski ma jedną cechę, która pokazuje, że jednak można. On jest rzeczywiście lewakiem z przekonania. Dodać do tego wszystkie wady Tuska i chorobliwe lewactwo, które stosuje w Warszawie - dodał. - Niektórzy odwołują się do jego wyników prezydenckich, ale my się go nie obawiamy - zapewnił.
- Podczas Marszu Miliona Serc, który odbędzie się 1 października w Warszawie, może się okazać, że kandydatem na premiera będzie Rafał Trzaskowski - stwierdził Jarosław Kaczyński. - Pamiętajcie, że to nie będzie zmiana na lepsze, tylko - zaryzykuję - na najgorsze - mówił także prezes PiS.
W ostatnich dniach doszło także do kilku ataków na polityków opozycji. "Gazeta Wyborcza" jako pierwsza przekazała informacje o napaści na Borysa Budkę, do której miało dojść na terenie Galerii Katowickiej. Polityk relacjonował, że mężczyzna, który dopuścił się ataku, wyzywał go "od nazistów, Niemców, ludzi Tuska".
W poniedziałek z kolei polityczka Koalicji Obywatelskiej Marta Wcisło opisała, jak została zaatakowana przez wyborcę. "Zostałam zaatakowana na targu w Opolu Lubelskim. Nieznany mężczyzna zaczął mnie szarpać, grozić i wyzywać" - napisała w mediach społecznościowych. Więcej w poniższym materiale: