"Widziałem i zachęcam, żeby każdy zobaczył. "Zielona Granica" to dobre kino, z niejednoznacznym ocenami, przywracające godność uchodźczyniom i uchodźcom i ostro stawiające pytanie kwestie odpowiedzialności politycznej, wbrew pozorom nie tylko partii władzy" - tak o najnowszym filmie Agnieszki Holland pisał w środę na Facebooku publicysta Tomasz Terlikowskim. Jak podkreślił, "fałszem jest teza, że film jest atakiem na Polaków i na polskie służby". "Polacy są w tej opowieści różni" - dodał.
Terlikowski nawiązał też do jednej ze scen, która "stawia z całą mocą pytanie o to, co jest postawą chrześcijańską: przyjęcie uciekinierów, zaopiekowanie się nimi, czy budzenie do nich niechęci i nienawiści". "I właśnie dlatego ten film trzeba i warto zobaczyć. Mam nadzieję, że zobaczą go moje dzieci (...). Idźcie sami i zabierzcie dzieci (te trochę starsze), bo ten film to ważna lekcja chrześcijaństwa w niełatwych czasach" - podsumował publicysta.
W czwartek sekretarz stanu w KPRM, zastępca ministra koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego i pełnomocnik rządu ds. Bezpieczeństwa Przestrzeni Informacyjnej Rzeczypospolitej Polskiej Stanisław Żaryn napisał na platformie X (dawniej Twitter), że w debatę o filmie Agnieszki Holland włączają się komentatorzy, którzy "nie tylko nagłaśniają film, ale również wykorzystują go do szantażu w oparciu o kwestie religii i moralności".
"Część publicystów sugeruje, że chrześcijanie nie mogą bronić granicy swojego kraju. Że postawą chrześcijańską jest w naszej sytuacji jedynie zgoda na agresję hybrydową prowadzoną przez obce służby przeciwko Polsce. Komentatorzy ci przyjmują optykę sugerowaną przez autorów filmu" - dodał Żaryn.
Tomasz Terlikowski odniósł się do wpisu Stanisława Żaryna. "Wzruszenie odebrało mi mowę. (...) Niestety, co jest już pewnym standardem przy rządowej propagandzie na temat "Zielonej Granicy" [Żaryn - red.] dowiódł jedynie, że nie zrozumiał tego, co napisałem. To rzeczywiście smutne, gdy wysocy urzędnicy państwowi albo celowo mijają się z prawdą albo nie umieją przeczytać prostego tekstu ze zrozumieniem" - napisał publicysta.
"Skandalem jest więc to, że - jako osoby oglądające film - włączamy się w debatę i o zgrozo nie podzielamy opinii władzy, która filmu nie widziała i widzieć nie chce. Skandal absolutny. Powinno się wprowadzić obowiązek poprzedzania naszych tekstów dłuższymi formami wykupionymi przez władze, tak żeby ludzie od razu wiedzieli, że nie tylko się mylimy, ale też pozostajemy na służbie u Putina" - ironizował Tomasz Terlikowski. Zaznaczył, że "swoich opinii estetycznych nie będzie uzgadniał z koordynatorem służb".
"Zachodzę też w głowę, gdzie wice-koordynator służb znalazł u mnie tezę, że chrześcijanie nie mogą bronić swoich granic? Mogą, ale po pierwsze muszą traktować ludzi jak ludzi, a nie jak broń, muszą widzieć w nich bliźnich, a nie przeciwników i wrogów, i wreszcie nie mogą łamać prawa międzynarodowego, ani zasad moralności. To się zaś - i jest to potwierdzone - przy granicy działo. Jest też faktem, że Ewangelia pełna jest wezwań do przyjęcia przybyszów, a nie ma w niej ani słowa o konieczności zbudowania muru, by się przed bliźnimi chronić" - zaznaczył publicysta.