Prawica już raz twierdziła, że "tylko świnie siedzą w kinie". "Zieloną granicę" od "Idy" różni data

Wiktoria Beczek
"Zielona granica" nie jest pierwszym filmem, który jest wściekle atakowany za swój rzekomo "antypolski" wydźwięk. Tym razem prawica przebiła sama siebie, bo ocenia obraz jeszcze przed jego premierą. W film Agnieszki Holland (i w nią samą) uderza się jednak wielokrotnie mocniej ze względu na to, kiedy ma on swoją premierę.

Prezydent Andrzej Duda w rozmowie z TVP przyznał, że nie widział filmu "Zielona granica", ale "nie dziwi się, że funkcjonariusze Straży Granicznej, którzy zapoznali się z tym filmem, użyli tego hasła 'Tylko świnie siedzą w kinie', znanego nam z czasów okupacji hitlerowskiej, kiedy w naszych kinach pokazywano propagandowe filmy hitlerowskie". Należy zaznaczyć, że funkcjonariusze - podobnie jak Duda - nie zapoznali się z filmem. Oświadczenie związku zawodowego, które zatytułowano właśnie "Tylko świnie siedzą w kinie" wydano 8 sierpnia, a więc jeszcze przed pokazami prapremierowymi. 

- Kiedy ostatnio słyszeliście takie słowa? - pada w redakcji. Ja dobrze pamiętam kiedy. W 2015 roku podobną histerię wywoływano w związku z filmem "Ida" Pawła Pawlikowskiego. 

Zobacz wideo Agnieszka Holland nie szykowała filmu na wybory, tylko na festiwale filmowe, zgodnie z ich kalendarzem

Akcja oskarowej "Idy" rozgrywa się w latach 60. ubiegłego wieku w Polsce. Anna - nowicjuszka, sierota wychowywana w zakonie, ma przed złożeniem ślubów odwiedzić swoją ciotkę Wandę, stalinowską prokurator i sędzię. To od niej dowie się, że naprawdę nazywa się Ida Lebenstein i jest Żydówką. Kobiety wyruszają w podróż, która ma im pomóc nie tylko w poznaniu tragicznej historii ich rodziny, ale i prawdy o tym, kim są.

Taki obraz ludności żydowskiej w powojennej Polsce i samego Holokaustu nie spodobał się prawicowym mediom i komentatorom. Film nie odniósł jednak wielkiego sukcesu komercyjnego w Polsce i wzburzone morze żółci zalało kraj falą dopiero w lutym 2015 roku, kiedy obraz otrzymał statuetkę Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego.

"Żida", "(Gn)Ida", "Tylko świnie siedzą w kinie"

I tak samo jak w przypadku filmu Holland, nie było ważne, czy ktoś "Idę" widział, czy nie. "Choć wizja Oscara dla 'Idy' ekscytuje elity postkolonialnej III RP - musimy stanowczo zaprotestować i powiedzieć głośno: nie chcemy tego Oscara! Cena, jaką przyszłoby nam za niego zapłacić, byłaby bowiem obłędnie wysoka" - pisał wówczas serwis Polonia Christiana. W artykule stwierdzano również, że z Polaków zrobiono w filmie "czarny lud", "morderców" i "dzikusów motywowanych wyłącznie chęcią zysku". Co więcej, "Ida", wraz z "Pokłosiem" i książkami Jana Tomasza Grossa miały "pozbawiać Polaków heroicznego pierwiastka obrońców cywilizacji chrześcijańskiej, w zamian sprowadzając ich do roli sprawców hekatomby sprzed kilku lat".

Reduta Dobrego Imienia - kierowana przez dzisiejszego prezesa Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Macieja Świrskiego - domagała się, by na początku lub końcu filmu zamieścić informację o kontekście historycznym, w jakim odbywa się jego akcja. "Jeśli film nie będzie opatrzony stosowną informacją kontekstową, widzowie z całego świata po jego obejrzeniu wyciągną całkowicie fałszywe wnioski na temat Polski. Nabiorą przekonania, że to Polacy są sprawcami i wykonawcami Holokaustu" - pisano w petycji.

Niszowy serwis Wirtualna Polonia pisał, że "Ida" jest "polakożercza" i porównywał ją do filmu "Powroty do ojczyzny", stworzonego na potrzeby propagandy hitlerowskiej w 1941 toku.

Inne niepokorne strony opublikowały jedyne informacje o wygranej "Idy", bez redakcyjnej opinii. Tam szczujnia odbywała się w komentarzach. Film - określany jako "Żida" i "(Gn)Ida" - to "gniot" i "paszkwil", mówi o "pasożydach", jego sukces to "zagrywka sił antypolonistycznych", reżyser "pochodzi z klanu Kosher Nostra" i należy go postawić przed "sądem Narodu".

Ostatecznie "Idy" nie należy oglądać, bo - nawiązując do wojennego hasła przeciwko niemieckim filmom propagandowym - "tylko świnie siedzą w kinie".

Czym się różni "Ida" od "Zielonej granicy"? Datą premiery

"Ida", pierwszy polski film pełnometrażowy z Oscarem i całą gamą innych nagród na całym świecie, jej reżyser Paweł Pawlikowski, aktorki Agata Trzebuchowska i Agata Kulesza, byliby pewnie atakowani jeszcze bardziej, ale od "Zielonej granicy", Agnieszki Holland i jej aktorów różni ją jedna zasadnicza kwestia - data premiery.

"Ida" zdobyła Oscara nieco ponad 5 miesięcy przed tym, jak Andrzej Duda został prezydentem i prawie 9 miesięcy przed powołaniem rządu Beaty Szydło, pierwszego rządu Prawa i Sprawiedliwości. Wtedy sprzyjające PiS media, wyborcy i sami politycy mogli tylko wznosić gniewne okrzyki. Dziś władza organizuje regularną nagonkę - jedno z ministerstw nazywa film "obrzydliwym paszkwilem" i zapowiada emisję rządowej propagandy w kinach, a prezydent stwierdza, że w tych kinach siedzą świnie. 

Więcej o: