Donald Tusk w środę 20 września odwiedził Kępno w województwie wielkopolskim. - Każdy może przyjść, czuć się jak u siebie w domu, nawet jeśli ma inne poglądy. Chcemy tylko, żeby nie było powtórek z wczorajszego dnia - powiedział lider PO, nawiązując do zatrzymania przez policję we wtorek posłanki Kingi Gajewskiej.
W pewnym momencie do mikrofonu podszedł jeden ze zgromadzonych na spotkaniu. - Ja mam do pana pytanie: dlaczego likwidował pan jednostki na wschodzie kraju? Drugie pytanie, dlaczego zakłady pracy były sprzedawane i gdzie są pieniądze za te zakłady? Trzecie pytanie, dlaczego pan chciał sprzedać Polskę w ręce władzy rosyjskiej? - mówił mężczyzna. Publika zaczęła się głośno śmiać i buczeć.
- Ja naprawdę bardzo panu współczuję. Pan nie jest temu winny, jest pan ofiarą tego, co pisowska telewizja i pisowskie media wkładają ludziom do głowy. Ja także dla pana chcę tej zmiany 15 października. Teraz ja mówię. Proszę odejść, pan już miał głos - powiedział Donald Tusk, ponieważ mężczyzna próbował mu przerwać. Podczas wystąpienia doszło także do przepychanek, wykrzykiwano także wulgaryzmy. - Chcę to podkreślić, zmiana w Polsce jest potrzebna także dla ludzi otumanionych przez pisowską telewizję, którzy powtarzają te brednie, a są tak naprawdę bez winy. Uwolnienie ludzi od fałszywej propagandy, od kłamstwa to także nasze wspólne zadanie - mówił dalej lider PO.
W pewnym momencie ponownie próbowano przerwać byłemu premierowi. - Proszę pana, demokracja też polega na tym, że słuchają się siebie nawzajem. Halo, naprawdę może pan się czegoś dowiedzieć - mówił Tusk.
Głos zabrała także Lilianna Gurdak. - Ja chcę powiedzieć jedno słowo do pana, który tak najgłośniej krzyczy. Pan zarzucił panu premierowi, że pan kłamie. Pan mówi, że pan premier kłamie, mówiąc, że to nie my Polacy pomagaliśmy Ukraińcom. W moim domu mieszkała mama z małą dziewczynką z Ukrainy. To my pomagaliśmy, nie rząd proszę pana. To, co powiedział pan premier jest prawdą - powiedziała.
- Dobra współpraca Polski z sąsiadami, w tym z Ukrainą, z Niemcami... Pan zaczął wznosić znany okrzyk "Do Berlina!". Gratuluję panu tego wyrafinowanego poczucia humoru - skwitował Tusk. Pewien mężczyzna zza kadru próbował przerywać także dziennikarce.
Gdy pytanie chciał zadać z kolei pracownik TVP, zaczęto gwizdać. - Akurat tutaj pan redaktor inaczej niż jego kolega z centrali, przynajmniej nie zasłania kadru - powiedział lider PO. - Musiałem wywalczyć swoje miejsce - odparł pracownik Telewizji Polskiej. - Jeśli ma pan zamiar kłamać to niech pan odejdzie od mikrofonu, widzę waszą kamerę. Czy transmitujecie na żywo? - zapytał polityk PO. - Tego nie wiem - odparł pracownik. - Jak panu nie wstyd. (...) Pan się powinien wstydzić za firmę, w której pan pracuje - powiedział były premier. I dodał, żeby "nie udawał obiektywnego dziennikarza".
Podczas spotkania nawiązano także do wpadki Mateusza Morawieckiego, który powiedział w środę, że "chcemy przypomnieć o tym, jak wielkim zagrożeniem jest powrót rządów Prawa i Sprawiedliwości do władzy". - Pomyślałem: wazeliniarz. Wie, kto wygra i chce się do nas przypucować. Panie premierze, Mateuszu, nawet nie próbuj, sprawiedliwość i tak cię nie ominie - skomentował.