"Jesteśmy transparentni. Nagranie pełne, bez cenzury, dzięki kamerom nasobnym, w które systematycznie wyposażamy policjantów. Policjanci nie mają obowiązku znać każdego z 460 posłów i 100 senatorów" - napisała Komenda Stołeczna Policji na swoim koncie na platformie X (dawniej Twitter). W sprawie opublikowano trzy materiały wideo.
W materiale słuchać, jak niedługo przed zatrzymaniem Kinga Gajewska mówi o aferze wizowej rządów Prawa i Sprawiedliwości. Nagle wokół posłanki Koalicji Obywatelskiej pojawiają się funkcjonariusze. - Szanowna pani, zapraszamy na boczek - mówi do kobiety policjant, a następie łapie ją pod ręce. W międzyczasie wyjaśnia, że interwencja ma związek z podejrzeniem popełnienia wykroczenia. Pada też sformułowanie "żebym nie musiał używać siły".
Chodziło o art. 51 Kodeksu wykroczeń, który brzmi: "Kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny".
Policjant prosi Kingę Gajewską o dokumenty i dodaje, że "nie można używać takich urządzeń nagłaśniających, bo nie ma zgłoszonego zgromadzenia". Przypomnijmy, że posłanka pojawiła się w okolicach spotkania wyborczego Mateusza Morawieckiego w Otwocku. Warto też dodać, że kobieta była trzymana pod ręce przez funkcjonariuszy i jak sama podkreślała w wywiadach z mediami, nie była w stanie sięgnąć po dokumenty, by potwierdzić swoją tożsamość.
- Dobra, jestem posłem, zostaw mnie - mówi Kinga Gajewska po niecałej minucie od rozpoczęcia interwencji. Funkcjonariusze nie reagują jednak na tę informację i prowadzą kobietę do radiowozu. - Co ja zrobiłam złego - dopytuje posłanka. - Jestem posłem, oświadczyłam to - mówi kolejny raz do policjantów.
- Dobrze, pokaże nam pani legitymację - dodał policjant, jednak mimo to polityczka została wciągnięta siłą do radiowozu. - Musieliście to zrobić? - dopytywała się Gajewska, siedząc już w środku pojazdu. Wówczas do wnętrza radiowozu wchodzi kolejny policjant i prosi o okazanie legitymacji poselskiej.
- Mogłam okazać, kiedy mnie trzymaliście i szarpaliście - odpowiedziała mu posłanka. Następnie między funkcjonariuszami i Gajewską wywiązuje się dyskusja. Polityczka powtarza, że nie mogła wcześniej okazać legitymacji, ponieważ była trzymana za ręce.
- Tak się poseł nie zachowuje - uznał wówczas jeden z policjantów. - Proszę powiedzieć na jakiej podstawie prawnej chce pani zmusić policjantów do odstąpienia od czynności służbowych? - słychać na nagraniu. Kinga Gajewska pokazuje mu wówczas ekran telefonu. - Co to jest? - pyta zaskoczony policjant. - To jest legitymacja poselska. Od miesiąca jest to w e-obywatelu - odpowiedziała mu posłanka.
Policjant kazał sprawdzić legitymacji i spisać Gajewską zaznaczając, że "dopiero teraz pokazała legitymację". - Nie jest Pani zatrzymana - zastrzegł funkcjonariuszu. Gajewska nie zgadza się z taką oceną policji tłumacząc, że wielokrotnie mówiła, że chce pokazać legitymację, ale funkcjonariusze nie reagowali. Zauważyła też, że jej tożsamość potwierdził inny poseł, który próbował rozmawiać z policją. - Proszę na mnie nie krzyczeć, proszę ton niżej - mówi do funkcjonariusza.