Do policyjnej interwencji wobec posłanki KO Kingi Gajewskiej doszło w trakcie wtorkowego wiecu premiera Mateusza Morawieckiego w Otwocku. Parlamentarzystka przekazywała przez megafon informacje na temat tzw. afery wizowej. Na filmach opublikowanych w mediach społecznościowych widać, jak polityczka, mimo zwrócenia funkcjonariuszom policjom uwagi o naruszenie nietykalności cielesnej posła, zostaje siłą odprowadzona do radiowozu.
- Zostałam zatrzymana. Cały tłum krzyczał, że jestem posłanką. Panowie nie dali mi sięgnąć po legitymację, bo trzymali mnie za ręce i szarpali mnie, po czym na siłę wsadzili do radiowozu. (...) Zostałam tylko pouczona przez policjanta, że nie podoba mu się moje zachowanie. Razem ze sztabem i partią zastanowimy się, co z tym zrobić. Miałam szczęście, bo byłam posłanką. Ale ludzie, którzy protestują, nie są poważani przez policję - mówiła Gajewska w rozmowie z TVN24.
"Policja zatrzymuje posłankę Kingę Gajewską informującą mieszkańców Otwocka o 250 tysiącach migrantów wpuszczonych przez PiS" - skomentował w sieci przewodniczący PO Donald Tusk.
"Policjanci, podejmując interwencje w Otwocku, wobec jednej z osób nie mieli świadomości, że mają do czynienia z Panią Poseł. Niezwłocznie po okazaniu legitymacji poselskiej czynności legitymowania zaprzestano" - przekazała na platformie X (dawniej Twitter) Komenda Stołeczna Policji. Zaznaczono, że "ta interwencja jest przedmiotem wyjaśnień Wydziału Kontroli".
"Podkreślamy, że policjanci nie znają wszystkich osób posiadających immunitet. Niezbędną wiedzę uzyskują dopiero po okazaniu legitymacji. Podkreślamy, że dzisiejsza interwencja nie miała charakteru zatrzymania. Polegała ona na doprowadzeniu osoby podejrzanej o wykroczenie do radiowozu celem legitymowania. Zaprzestano czynności niezwłocznie po okazaniu legitymacji" - czytamy na platformie X.
Policja nie wyjaśniła jednocześnie, jakiego wykroczenia miała dopuścić się posłanka. "Wznoszenie okrzyków podczas wystąpienia premiera nie jest przestępstwem. Policja nie ma prawa zatrzymywać z tego powodu posłanki. Poważne przekroczenie demokratycznych standardów za które powinny polecieć głowy" - ocenił na platformie X dziennikarz TVN24 Konrad Piasecki. "Wznoszenie antyrządowych okrzyków, a także tych, których rząd po prostu nie chce słyszeć, w krajach demokratycznych nie bywa przestępstwem. Tak tylko mówię" - wskazała z kolei dziennikarka Dominika Długosz.