Policja zatrzymała posłankę KO na wiecu Morawieckiego. "Haniebne", "przestępstwo", "Białoruś już tu jest"

"Haniebne zatrzymanie przez Polską Policję posłanki Kingi Gajewskiej podczas pokojowej manifestacji. Białoruś już tu jest" - pisze Marcin Bosacki z KO, "Czy policjanci wiedzą, że popełniają przestępstwo?" - dodaje prokurator Ewa Wrzosek. Do sprawy odniósł się także Donald Tusk.

Posłanka Koalicji Obywatelskiej Kinga Gajewska została zatrzymana przez funkcjonariuszy policji w Otwocku. Interwencja nastąpiła podczas wiecu Mateusza Morawieckiego, kiedy polityczka miała informować zgromadzonych na wystąpieniu premiera o szczegółach tzw. afery wizowej. Do sprawy odniósł się już lider partii.

Zobacz wideo Radosław Sikorski: Kaczyński i Morawiecki dobrze widzieli na ulicach skutki polityki imigracyjnej

"Policja zatrzymuje posłankę Kingę Gajewską informującą mieszkańców Otwocka o 250 tysiącach migrantów wpuszczonych przez PiS" - poinformował na portalu X (dawny Twitter - przyp.red) Donald Tusk. Do swojego wpisu dołączył nagranie.

Inną perspektywę zdarzenia uchwycił Marcin Bosacki z KO. "Haniebne zatrzymanie przez Polską Policję posłanki Kingi Gajewskiej podczas pokojowej manifestacji. Białoruś już tu jest. Przez Kaczyńskiego, Kamińskiego i Szymczyka. Odpowiedzą za to" - zapowiedział.

Zatrzymanie polityczki komentuje również Małgorzata Kidawa-Błońska: "Państwo Kaczyńskiego to państwo opresyjne wobec tych, którzy mówią prawdę, a ślepe na złodziejstwo i kłamstwo. To chore państwo rządzone przez podłych ludzi. Odpowiedzą za niszczenie naszego kraju".

Prokurator Ewa Wrzosek zwróciła uwagę policji, że zatrzymanie osoby z immunitetem parlamentarnym, to przestępstwo.

Gajewska: Trzymali mnie za ręce i szarpali mnie, po czym na siłę wsadzili do radiowozu

Kinga Gajewska została już zwolniona przez policję. W rozmowie z TVN24 tłumaczyła, że podczas wiecu mówiła przez megafon o sprawie afery wizowej. 

- Chciałam, żeby Polacy wiedzieli, co się wydarzyło. Zostałam zatrzymana. Cały tłum krzyczał, że jestem posłanką. Panowie nie dali mi sięgnąć po legitymację, bo trzymali mnie za ręce i szarpali mnie, po czym na siłę wsadzili do radiowozu - relacjonowała posłanka. Jak podkreśliła, nie została ukarana, a tylko pouczona przez policjanta.

- Mówił, że nie podoba mu się moje zachowanie. Razem ze sztabem i partią zastanowimy się, co z tym zrobić. Miałam szczęście, bo byłam posłanką. Ale ludzie, którzy protestują, nie są poważani przez policję - dodała.

Więcej o: