- Wyrok na Dąbrowskiego zapadł i miał zostać wykonany - mówi nam rozmówca ze środka Nowogrodzkiej.
I tak też pisaliśmy na początku września. Na przełomie sierpnia i września Dąbrowski zbierał cięgi od sztabowców PiS na Nowogrodzkiej. Powodem była strategia PGE, o której przyjęciu spółka poinformowała 29 sierpnia. - To przemyślana, racjonalna ścieżka rozwoju polskiej energetyki - podkreślił wówczas Dąbrowski.
Strategia zakładała wcześniejsze odejście przez PGE od węgla. Z tego wyniknęło ryzyko protestów części związkowców z branży górniczej.
Część związkowców wprost zaczęła żądać dymisji Dąbrowskiego. Związkowcy, zwłaszcza Bogusław Ziętek, przewodniczący WZZ "Sierpień 80", nazywali działania prezesa PGE "skandalicznymi i bezmyślnymi".
Według nowej strategii PGE do 2030 r. zrealizować miała cel odejścia od węgla, a do 2040 r. także od gazu. To byłoby przyspieszenie osiągnięcia zeroemisyjności o 10 lat w stosunku do tego, co wcześniej zakładano.
Nasi rozmówcy w PGE przekonywali, że cała awantura wokół Dąbrowskiego brała się z nieporozumienia. Bo, podkreślali, wcześniejsze odejście przez PGE od węgla nie spowoduje wymuszenia także wcześniejszego zamykania kopalń. Bo węglowe aktywa miały zostać przeniesione do Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego (NABE) i to państwo miało nimi zarządzać, a PGE bez tego obciążenia łatwiej byłoby inwestować w zielone źródła energii.
Prezesa PGE nie bronił już za bardzo nawet jego dotychczasowy protektor, minister aktywów państwowych Jacek Sasin (PiS). Dymisja Dąbrowskiego byłaby na rękę premierowi Mateuszowi Morawieckiemu, który z Sasinem jest skonfliktowany i z którym rywalizuje o wpływy w spółkach Skarbu Państwa.
Dąbrowskiego broniła za to Janina Goss. Wedle naszych informacji w czasie spotkania w bardzo wąskim gronie na Nowogrodzkiej, w którym uczestniczył też Jarosław Kaczyński i kilku członków rządu, to Goss wzięła Dąbrowskiego w obronę. Bardzo emocjonalnie i zawzięcie. - Goss wygłosiła tyradę w obronie Dąbrowskiego - słyszymy od polityka obozu rządzącego.
Goss miała do tego tytuł o tyle, że sama zasiada w radzie nadzorczej PGE. - Argumentowała, że nie można wyrzucić prezesa tuż przed wyborami i łamać w ten sposób człowieka - relacjonuje nam polityk z obozu PiS. Nasi rozmówcy z obozu rządzącego od dawna przekonują, że posiadanie Goss po swojej stronie to duży kapitał w przetargach na Nowogrodzkiej.
Efekt? - Wyroku nie wykonano. Goss przekonała Kaczyńskiego, żeby tego nie robić - słyszymy od naszego rozmówcy.
- Dąbrowskiego broniła też Beata Szydło i Mariusz Błaszczak, a także doły partyjne i lokalni posłowie. Znaczenie Janiny Goss było tu jednak nieocenione - mówi kolejna osoba zaznajomiona z kulisami wydarzeń.
Wojciech Dąbrowski ocalał, ale za pewną cenę. Na radzie nadzorczej 4 września, która początkowo miała utrącić prezesa PGE, utrącono, ale tylko zaktualizowaną strategię spółki, która szybciej dekarbonizowała PGE. Wyjaśniono, że decyzja spowodowana jest koniecznością zakończenia procesu powstania Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego.
"Zgodnie z rządowym programem do Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego przeniesione zostaną wszystkie aktywa węglowe spółek energetycznych. Dzięki temu elektrownie konwencjonalne będą mogły przez kolejne 20 - 30 lat funkcjonować, odbierać polski węgiel i gwarantować bezpieczeństwo dostaw energii elektrycznej" - wskazał zarząd spółki.