Jak podał w poniedziałek wieczorem "Dziennik Gazeta Prawna", były szef polskiego MSZ miał sugerować przedstawicielom konsulatów "liberalne podejście do kwestii karalności osób ubiegających się o wizy". Jak przekazuje "DGP", konsulowie mieli żądać potwierdzenia tych zaleceń w formie pisemnej.
Z informacji uzyskanych przez dziennik wynika, że Piotr Wawrzyk "od co najmniej połowy ubiegłego roku ustnie przekazywał sugestie, aby nie badać karalności osób spoza Europy starających się o wizy". W związku z tym część konsulów, łącznie z Damianem Irzykiem (szefem konsulatu w Mumbaju) zwróciła się o przekazanie tej opinii na piśmie.
Wtedy były wiceminister miał wycofać się ze swojej propozycji. "Teoretycznie szefostwo MSZ, w tym wypadku zdymisjonowany wiceminister Wawrzyk, nie ma prawa wywierać presji na konsulów w kwestii wydawania konkretnych wiz. Nie ma również prawa cofnąć lub modyfikować decyzji w tej sprawie. Może jednak wpłynąć na przebieg kariery danego urzędnika" - wyjaśnia dziennik. Resort spraw zagranicznych zaprzeczył, aby jego kierownictwo wpływało na wydawanie wiz.
W ubiegłym tygodniu Ministerstwo Spraw Zagranicznych w specjalnym oświadczeniu dementowało medialne doniesienia na temat tzw. afery wizowej. Jak zaznaczono w komunikacie resortu: "przedstawiciele kierownictwa MSZ nie mają uprawnień do polecania konsulom wydania konkretnej decyzji wizowej. Konsul jest organem uprawnionym do podejmowania suwerennej decyzji w sprawach wiz dla cudzoziemców. Minister Spraw Zagranicznych nie ma możliwości uchylenia, czy modyfikacji decyzji konsula w indywidualnych sprawach wizowych. (...). Należy jednak podkreślić, że decyzja w przedmiocie wydania albo odmowy wydania wizy jest suwerenną decyzją konsula".
Przypomnijmy, w marcu i kwietniu 2023 roku służby dokonały pierwszych zatrzymań w związku z aferą wizową. Jednym z zatrzymanych był Edgar K., który - jak podała "Rzeczpospolita" - pełnił kluczową rolę "pośrednika" między tymi, którzy chcieli za pieniądze "przepchnąć" wizy dla określonych osób.
Onet donosił, że Edgar K. miał brać udział w operacji sprowadzania do Polski migrantów z Indii i Pakistanu, przedstawianych jako ekipa filmowa z Bollywood. Żaden z nich nie miał jednak nic wspólnego z przemysłem filmowym. Część z nich miała zresztą trafić do Stanów Zjednoczonych, a było to możliwe dzięki uzyskanym w MSZ wizom. Za przerzucenie do USA mieli płacić po około 25-40 tys. dolarów.
Edgar K. wyszedł z aresztu za 200 tys. złotych poręczenia majątkowego. Jeden z warszawskich prawników przekazał "Gazecie Wyborczej", że miał on przyjść do jednej z kancelarii i zaoferować sprzedaż rozmów z "co najmniej dwoma politykami rządu". Miało chodzić o Piotra Wawrzyka i byłego ministra, współpracownika Mateusza Morawieckiego. Rozmówca "Wyborczej" dodał, że "wedle korytarzowych informacji, na Wawrzyka - o wydanie wiz dla tzw. filmowców - naciskał Gliński, ówczesny wicepremier, który lubi podkreślać, że rządzi i jest ważną personą". Według informatorów gazety K. to człowiek ministra kultury. O tę sprawę "GW" zapytała Glińskiego. "Minister Piotr Gliński nie zna i nie współpracuje z p. Edgarem K." - przekazał w odpowiedzi resort kultury.
Jak informowaliśmy w poniedziałek, były współpracownik Piotra Wawrzyka, zniknął ze stron rządowych. "Ktoś pracujący dla rządu niszczy dowody na powiązania Edgara K. z politykami PiS. Czystki są tak totalne, że wzmianki o Edgarze K. zaczęły znikać nawet ze starych newsów na stronach rządowych" - napisała na portalu X posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.