- Proszę państwa, państwo wybaczą, ale mimo wszystko pamiętajmy o tym, że były to wizy wydawane przez polskie konsulaty. Oczywiście prowadzone są - i bardzo dobrze - czynności przez polskie służby. Bo tak naprawdę to polskie służby, czyli polskie państwo wykryło ten proceder, że tutaj mogą być nieprawidłowości i wprowadziło odpowiednie w tym aspekcie postępowania. Ale to były mimo wszystko wydawane wizy pod kontrolą polskich placówek dyplomatycznych - powiedział Duda pytany o aferę wizową.
Następnie, zgodnie z linią, którą przyjęli politycy PiS, Duda zaczął mówić o działaniach rządów PO-PSL. - Jeszcze w 2014 i 2015 roku, gdy były rządy PO-PSL, przypominam państwu, że chciano przyjmować migrantów w systemie kwotowym bez żadnej większej kontroli do Polski i to w tysiącach. Więc w porównanie z tym, jakie wówczas było zagrożenie wynikające z tego... To, z czym mieliśmy do czynienia - z wjazdami do Polski na podstawie wydanych przez nasze konsulaty wiz, oczywiście musi być to bardzo dobrze zweryfikowane, czy przypadkiem nie było tam przekroczenia norm, nie doszło do jakichś działań o charakterze przestępczym, nielegalnym. Natomiast pamiętajmy o jednym - to było realizowane pod kontrolą polskich placówek dyplomatycznych - powtórzył prezydent.
O rzekomym wykryciu afery przez polskie służby mówił m.in. Jarosław Kaczyński w sobotę podczas konwencji Prawa i Sprawiedliwości. - Nasze służby jeszcze w zeszłym roku uchwyciły nitkę i poszły do kłębka. Już w tym roku w marcu pierwsze aresztowania. Krótko mówiąc: państwo działa tak, jak trzeba - powiedział i podkreślił, że "to nie jest żadna afera, to nawet nie jest aferka" - mówił. Dodał, że "Tusk mówi o jakichś setkach tysięcy migrantów przyjętych przez Polskę", co jego zdaniem jest "kłamstwem, kłamstwem, kłamstwem".
Pod koniec sierpnia premier Mateusz Morawiecki poinformował o odwołaniu wiceszefa MSZ Piotra Wawrzyka. Zdymisjonowany wiceminister był odpowiedzialny w ministerstwie za sprawy konsularne i wizowe. Okazał się też autorem projektu rozporządzenia w sprawie ułatwień wizowych dla robotników tymczasowych z około 20 krajów, w tym krajów islamskich. Rozporządzenie zakładało możliwość zatrudnienia w Polsce do 400 tysięcy pracowników.
Z ustaleń CBA wynika natomiast, że co najmniej 200 z 600 cudzoziemców starających się o wizę do Polski skorzystało z usług polskiego pośrednika ze znajomościami w Ministerstwie Spraw Zagranicznych za solidną opłatą. Wawrzyk miał odpowiadać za powstający w resorcie projekt rozporządzenia w sprawie listy 21 państw, w których cudzoziemcy mogą składać wnioski o wydanie wizy bezpośrednio w MSZ. Miało to ułatwić proces ściągania ich nad Wisłę i docelowo pozwalałoby na zatrudnienie w Polsce do 400 tys. osób. Ostatecznie PiS zarzucił ten pomysł. Wawrzyk tłumaczył potem, że była to "urzędnicza pomyłka".
Więcej o aferze przeczytasz m.in. w tych artykułach: