W lutym ubiegłego roku opisaliśmy w Gazeta.pl relacje trojga byłych działaczy Partii Razem, którzy twierdzili, że doświadczyli ze strony współpracowników zachowań o charakterze mobbingowym. Twierdzili również, że te sytuacje nie spotykały się ze stanowczymi reakcjami ze strony władz ugrupowania. - Członkostwo w Razem przypłaciłem epizodem ciężkiej depresji, łącznie z próbami samobójczymi. Leczyłem się 1,5 roku - mówił jeden z naszych rozmówców.
- Mój pracodawca nie reagował, kiedy utrudniano mi pracę, obmawiano i szargano nerwy. Jeśli byłam tak beznadziejna, dlaczego nikt nie przeprowadził ze mną rozmowy dyscyplinującej, dlaczego wystawiał mnie na wyborczą jedynkę, dlaczego milczał, gdy prosiłam o interwencję - mówiła z kolei pani Marta.
"Od pierwszych dni pracy odmawiano mi gestów tak fundamentalnych dla kultury miejsca pracy, jak przywitanie lub odpowiedź na przywitanie/pożegnanie. Próby zagajenia rozmowy zbywano milczeniem. Zagajenia kierowano do wszystkich, tylko nie do mnie. Nie zapraszano na nieformalne części posiedzeń, czyli typowy "obiad" lub "piwo", na które szedł cały zespół" - opisywała z kolei była członkini zarządu Razem Dorota Budacz.
W momencie publikacji tekstu, w lutym 2022 r., Razem nie dysponowało procedurami dotyczącymi zgłaszania i rozwiązywania problemów związanych z mobbingiem, molestowaniem seksualnym, przemocą słowną lub fizyczną.
Jednocześnie ugrupowanie samo domagało się wcześniej wprowadzania m.in. antymobbingowych programów w szkołach i zakładach pracy. To posłowie Razem w grudniu 2020 r. w jednej z interpelacji dopytywali resort kultury o kształt i wdrażanie procedur antymobbingowych w podległych ministerstwu instytucjach. W połowie sierpnia tego roku partia opublikowała z kolei stanowisko ws. praworządności w Polsce. Zadeklarowała, że jest za wprowadzeniem obowiązku tworzenia procedur antymobbingowych w jednostkach wymiaru sprawiedliwości.
Rok temu - we wrześniu 2022 r. - rzeczniczka Razem Dorota Olko przekazała nam, że ugrupowanie pracuje nad takimi procedurami. Dokument został przygotowany we współpracy z ekspertami. W listopadzie otrzymaliśmy informację, że "sprawy są w toku". O to, czy procedury zostały ostatecznie przyjęte i w jakim kształcie, pytaliśmy następnie rzeczniczkę Razem w e-mailach 24 lutego, 30 marca, 5 maja, 30 czerwca i 25 sierpnia. Nasze wiadomości pozostawały bez odpowiedzi. Dorota Olko odpowiedziała dopiero po ponagleniu wysłanym 6 września.
Jak poinformowała nas rzeczniczka Razem, procedury rzeczywiście przyjęto pod koniec marca. Partia zrobiła to po cichu, nie informując o tym w mediach. "Od kwietnia do tej pory nie zgłoszono nam żadnych sytuacji, które wymagałyby ich stosowania" - czytamy w e-mailu przysłanym przez Dorotę Olko.
"Procedury zakładają, że pracownik bądź pracownica może złożyć skargę do członka zarządu sprawującego nadzór nad pracownikiem" - wskazuje rzeczniczka ugrupowania. Istnieje też możliwość złożenia skargi do współprzewodniczących (obecnie to posłowie Magdalena Biejat i Adrian Zandberg), jeśli skarga dotyczy osoby, która zasiada w zarządzie.
"Skargę składa w formie pisemnej, opisuje w niej zachowanie, które w jego ocenie stanowi przejaw mobbingu i wskazuje, kto dopuścił się tego zachowania" - czytamy. Następnie ugrupowanie może powołać komisję antymobbingową. Składa się ona przynajmniej z jednego pracownika partii (jednego, bo, jak tłumaczy rzeczniczka, organizacja ma mało zatrudnionych osób), członka zarządu, członka krajowej komisji rewizyjnej i członka partyjnego sądu koleżeńskiego.
"Komisja przesłuchuje strony i gromadzi dowody; może także wzywać członków (członkinie) partii niebędących pracownikami. Na koniec wydaje orzeczenie, w którym może stwierdzić, że zgłaszane zachowanie: stanowiło mobbing; nie stanowiło mobbingu, ale stanowiło zachowanie niepożądane (w tych przypadkach ustala rekomendacje w celu usunięcia skutków i zapobiegania w przyszłości); nie stanowiło mobbingu" - wylicza Dorota Olko.
Jeśli komisja stwierdzi mobbing, partia może zastosować "środki zmierzające do zapobieżenia jego występowania w przyszłości przewidziane w przepisach prawa". W praktyce może to oznaczać nawet zwolnienie danej osoby.